Marcin Wasilewski wrócił na boisko: Miałem łzy w oczach

2010-05-10 10:39

To był bardzo szczególny moment. W 82. minucie sobotniego meczu Anderlecht - St. Trond (2:1) na boisku pojawił się Marcin Wasilewski (30 l.), po raz pierwszy od 8 miesięcy. - Nie zapomnę tej chwili do końca życia. Kibice tak mnie przywitali, że aż łza w oku mi się zakręciła - mówi "Super Expressowi" reprezentant Polski.

30 sierpnia 2009 roku Axel Witsel ze Standardu Liege złamał Wasilewskiemu nogę w dwóch miejscach. Początkowo nie było nawet wiadomo, czy Polak będzie jeszcze mógł grać w piłkę. Na szczęście "Wasyl" wrócił.

Patrz teżą: Marcin Wasilewski wraca na boisko: Nogi nigdy nie cofnę

- Czuję się, jakbym zaczynał karierę po raz drugi. Lekarze mówili, że jeśli wrócę, to najwcześniej za 10 miesięcy, a wróciłem po ośmiu. Harowałem za dwóch, byłem zdeterminowany, walczyłem ze wszystkich sił i w sobotę zostałem nagrodzony - mówi Wasilewski. - Wiedziałem, że zagram w tym meczu, dzień wcześniej rozmawiałem z trenerem i zapewnił mnie, że wejdę na końcówkę. Byłem przygotowany na ciepłe przyjęcie kibiców, ale to, co mnie spotkało, było niesamowite. Owacja na stojąco i taki doping, że aż się można było popłakać ze wzruszenia - przyznaje reprezentant Polski, który zaraz po wejściu na boisko był bliski zdobycia gola.

- Dosłownie minutę po wejściu wykonywałem rzut wolny i niewiele zabrakło do strzelenia bramki. To byłby już szczyt szczęścia, ale i tak jestem niezmiernie zadowolony. Dedykuję mój powrót rodzinie, kibicom i wszystkim lekarzom, którzy tak o mnie zadbali - dodaje "Wasyl".

Wasilewski zapewnia, że nie bał się o kontuzjowaną nogę. - Strachu przed tym powrotem nie było. Rehabilitacja przebiegała w miarę sprawnie, to dodało mi pewności siebie. Ale żadnych ostrych starć w tym meczu nie miałem. Po prostu nie było okazji, grałem przecież tylko 10 minut - mówi.

Złota Setka: Sprawdź, ile zarabia Marcin Wasilewski

To był ostatni mecz Anderlechtu w tym sezonie, teraz piłkarze mają wolne, ale "Wasyl" zbyt długo odpoczywał nie będzie. - Koledzy mają miesiąc urlopów, ale ja tylko 7-10 dni. Zaraz potem wracam do indywidualnych treningów, bo sam wiem, jak wiele pracy przede mną. OK, wróciłem na boisko, jednak to dopiero pierwszy krok. Chcę być w wysokiej formie w przyszłym sezonie, a żeby tak się stało, znów muszę pracować za dwóch. Ale ja harówki się nie boję. Skoro dostałem drugie piłkarskie życie, to chcę je maksymalnie wykorzystać - kończy.

Najnowsze