"Super Express": - Co przeważyło za wyborem Nantes?
Mariusz Stępiński: - Byłem opcją numer 1. Trener Rene Girard wyrażał chęć pozyskania mnie. To bardzo ważne, bo to szkoleniowiec ustala skład i odpowiada za mój rozwój. Czekał na mnie bardzo długo, bo negocjacje się przeciągały. Zdecydowałem, że odejdę do Francji, a jak coś pójdzie nie tak, to zostanę w Ruchu. Teraz jestem bardzo szczęśliwy, bo mogę we Francji spełniać marzenia. Zasłużyłem na ten transfer.
- Właścicielem Nantes jest Polak Waldemar Kita. Wpłynęło to na twoją decyzję?
- Przyznaję, że prezydent mocno o mnie zabiegał. Gdyby nie on, to mogłoby do tego transferu nie dojść. Dzwonił do Polski po kilka razy dziennie. Rozmawiał ze mną. Był cierpliwy, choć mógł postąpić inaczej. Zaimponowało mi to, że pan Kita, który jest we Francji szanowanym biznesmenem, tak bardzo interesuje się moją osobą i robi wszystko, aby Mariusz Stępiński został piłkarzem jego klubu.
- Może chciał cię pozyskać, bo przypominasz mu... Roberta Lewandowskiego?
- Wiem, że robił kilka podejść pod polskich piłkarzy do Nantes. Jestem pierwszym Polakiem, którego kupił. Wcześniej grał u niego m.in. Grzegorz Krychowiak, ale był wypożyczony do Nantes. Nie wiem, czy prezydent zobaczył we mnie nowego Lewandowskiego. Tłumaczę sobie to w ten sposób, że pasowałem do układanki trenera, więc prezes robił wszystko, aby spełnić jego życzenie. Właścicielowi zależy na klubie, w którym jest od ośmiu lat. Teraz przyszedł trener Girard, który w 2012 roku z Montpellier sięgnął po mistrzostwo Francji.
- Początek we Francji masz wymarzony: 2 gole i asysta w 5 meczach. Mogło być lepiej?
- Powinienem mieć o jedno trafienie więcej, bo miałem okazje z Nancy. Teraz po moim golu pokonaliśmy 1:0 Bastię, ale najbardziej cieszy mnie to, że w końcu się przełamaliśmy i zgarnęliśmy trzy punkty po serii sześciu meczów bez wygranej. W dolnych rejonach tabeli jest duży ścisk, a to zwycięstwo pozwoliło nam złapać trochę oddechu przed przerwą na reprezentację.
- Kto pomaga ci w Nantes?
- W klubie jest Alex Klawiter, który mówi po polsku. Opiekował się reprezentacją Polski podczas finałów. Pełni funkcję kierownika zespołu. Jeśli mam problem, to on stara się mi pomóc. Po mistrzostwach wybrałem się do La Baule, bo z Nantes to tylko 50 km.
- Jesteś zawiedziony, że po finałach otrzymujesz powołania tylko do reprezentacji U-21?
- Nie, bo gra w kadrze jest dla mnie czymś wyjątkowym. Na młodzieżówce też reprezentuję Polskę. Bardzo poważnie traktuję MME 2017. Będąc w U-21, mogę przygotować się do tego turnieju. W pierwszej reprezentacji zapewne nie miałbym zbyt wielu okazji na występy.
- Czy Polska ma szansę wygrać młodzieżowe Euro?
- Marzę, aby zdobyć mistrzostwo, bo gdy kończysz grać w piłkę, to patrzysz na to, co w niej osiągnąłeś. Turniej jest w Polsce i wiadomo, że chcemy osiągnąć sukces. Ale też musimy podejść do tego spokojnie. I robić krok po kroku.