To były wielkie sportowe emocje. O godz. 17.30 otworzono bramki wejściowe. Tłum gęstniał z minuty na minutę. Były momenty, że tworzyły się przy nich spore kolejki. Najgorzej było po godz. 19.
- Aby wejść do środka, musieliśmy czekać 20 minut - mówi Paweł Wąsowicz (34 l.), który na mecz przyjechał z całą rodziną.
Kibice szli na stadion ze wszystkich stron. O godz. 17.00 wyłączone z ruchu zostały ulice: Francuska (wjazd z ronda Waszyngtona), Zwycięzców oraz Zieleniecka, a na Saską Kępę mogli wjechać tylko mieszkańcy.
To spowodowało, że na sąsiednich ulicach zaczęły się tworzyć korki. Największe problemy mieli jednak kibice, którzy chcieli przyjechać na mecz komunikacją miejską. Uruchomiony specjalnie na tę okazję autobus linii 909, który odjeżdżał z placu Hallera co trzy minuty, przyjeżdżał pod stadion wypełniony po brzegi.
Podobnie było z tramwajami. Panował w nich tak niemiłosierny ścisk, że ludzie nie byli w stanie nawet się do nich dostać. Wielu zdecydowało się więc iść na piechotę przez most Poniatowskiego. Kiedy jednak na stadionie rozległ się pierwszy gwizdek, kibice oszaleli.