- No nie był, to prawda – Piotr Bogusz, tato świeżo upieczonego kadrowicza, co prawda tych słów swego syna wcześniej nie czytał, ale teraz z uśmiechem... je potwierdza. - Charakterek miał! – tłumaczy. - Strasznie się denerwował, gdy mu coś w treningu nie wychodziło. No a przede wszystkim wkurzał się okrutnie, gdy przegrywał. Nawet kiedy to była tylko gra w karty! - dodaje nasz rozmówca. I wyjaśnia: - Kupiłem mu kiedyś talię z flagami, które w trakcie gry trzeba było skojarzyć z konkretnym państwem. Na początku mu nie szło, i był bardzo zły na to. W końcu tak się zawziął, że po miesiącu już się nie mylił ani razu w trakcie gry!
Nie mylił się też Bogusz-junior na zielonej murawie, a raczej – na szkolnym boisku przy liceum w Rudzie Śląskiej-Wirku, gdzie dorastał. Dorastał – dodajmy – w sportowej atmosferze i środowisku, bo co prawda pan Piotr grywał w piłkę w klubach niższych lig (Wawel Wirek, Jastrząb Bielszowice), ale mama – pani Joanna – w samej ekstraklasie (!); tyle że piłki ręcznej (Zgoda Bielszowice). Szczypiornistką ligową była też babcia Renata. - Więc od małego Mateusz wychowywał się w otoczeniu… piłek. Piłka była najczęstszym prezentem; potem doszły jeszcze do tego koszulki z nazwiskiem… Cristiano Ronaldo – zdradza tata (przyszłego) reprezentanta.
Od Kowalczyka do Kowalczyka, czyli GieKSiarz w kadrze po dwóch dekadach przerwy. Sensacyjny kadrowicz Michała Probierza zabrał głos [ROZMOWA SE]
Na szkolnym boisku Mateusz kopał piłkę ze starszymi. Czasem dużo starszymi, bo – jak mówi pan Piotr – wpadał też na ten obiekt pograć sam Adam Kompała, niegdysiejszy król strzelców ekstraklasy w barwach Górnika. Może to w niego wpatrzył się wtedy kilkulatek, skoro dziś – też grając w roli pomocnika, jak niegdyś „Kompi” – raz za razem za oceanem dziurawi siatki rywali Los Angeles FC?
- Jak widziałem ten jego piłkarski zapał – a brał udział już w piłkarskich turniejach przedszkolaków – to zacząłem zabierać go na treningi Gwiazdy Halemba, w której wtedy pracowałem – mówi pan Piotr. I to był strzał w dziesiątkę; na kolejnych dziecięcych zawodach Bogusz-junior zbierał nagrody i wyróżnienia. - W Poznaniu podczas turnieju halowego zgarnął nawet nagrodę dla… najlepszego bramkarza – śmieje się ojciec zawodnika.
Obaj panowie już wtedy związani byli z Ruchem, w barwach którego szansę debiutu w seniorskiej piłce dał 16-latkowi słynny Juan Ramon Rocha. Argentyńczykowi na trenerskiej ławce „Niebieskich” pomagał wtedy legendarny Krzysztof Warzycha. - Do dziś mam nagranie z zimowego sparingu ze Spartakiem Moskwa, w którym „młody” dostał szansę zagrania w drugiej połowie, na pozycji numer „sześć” – Bogusz-senior przyznaje, że od czasu do czasu odtwarza sobie tę potyczkę.
- Dla młodego chłopaka to były fajne, ale i trudne momenty, zwłaszcza pod względem fizycznym – zaznacza Piotr Bogusz. - Bywały mecze, w których – zupełnie niepotrzebnie, co mu potem trenerzy wytykali – biegał jak szalony za każdą piłką, i w 80. minucie już miał dość. Pamiętam też mecz z Miedzią w Legnicy, gdzie „zderzył się ze ścianą”. Jednego z rywali, który go minął, złapał za koszulkę. Ale nie potrafił go zatrzymać, i kilka metrów za nim się „ciągnął”, aż w końcu tamten po prostu mu się wyrwał. Wielki chłop był… - opowiada nasz rozmówca.
Do wielkich postaci piłki – jak Rocha czy Warzycha - Bogusz miał szczęście i później. Kiedy pojechał szukać szczęścia na Wyspach Brytyjskich, w Leeds (wcześniej pytały o niego Derby County i Brighton), trafił pod skrzydła rodaka Rochy, Marcelo Bielsy. - To on go w znacznej mierze ukształtował, wykształcił u syna szybkość podejmowania boiskowych decyzji. Ale „zmiłuj” u niego nie było. Kiedyś kazał Mateuszowi ćwiczyć dogrania piłki ze skrzydła w punkt. Pierwsza próba nieudana, druga, trzecia też i… „Idź poćwiczyć do drużyny U-23” – wspomina Piotr Bogusz.
Wyobraźcie sobie, jak bardzo zły musiał być bohater tej opowieści w tamtym momencie. Bo przecież nawet w karty przegrywać nie lubił! Ale Leeds wcale nie było „porażką do zapomnienia”.
- Po pierwsze - poznał życie z dala od domu, mamy, taty… - mówi nam Piotr Bogusz. - Nieletnim nie wolno w Anglii mieszkać samym, więc trafił na kwaterę do domu, w którym było jeszcze kilku chłopaków z innych krajów: Holandii, Hiszpanii, Włoch. Zasady były jasne: wykąpać się musisz do 22.00, potem musisz być już w pokoju. A raczej pokoiku, bo mieścił się w nim tapczan i… niewiele więcej. Na telewizor musiał odłożyć sobie sam, za „kieszonkowe”, które dostawał z klubu – opowiada nam tato dzisiejszego kadrowicza. - Po drugie: bardzo rozwinął się fizycznie w Anglii, zmężniał, przygotował się do boiskowej walki – dodaje.
Nie tylko Wojciech Szczęsny. Kolejny bramkarz reprezentacji Polski zakończył karierę. Był na mistrzostwach świata
Po Leeds był etap hiszpański. Nieudany w Logrones (- Tam nie dostawał szans, wzięli go trochę „na odczepnego” – uważa Piotr Bogusz), znakomity w UD Ibiza, gdzie grał m.in. u boku Mikiego Villara i Angela Rodado, dziś dobrze znanych z polskich boisk. - Do znakomitego przygotowania fizycznego wyniesionego z Anglii doszła tu „ogłada techniczna” – podkreśla nasz rozmówca. - Byłem na kilku meczach „młodego” w barwach Ibizy. I, z całym szacunkiem dla ekstraklasy, uważam, że to piłkarsko trochę inny świat. Pach, pach, pach – parę podań i już jesteś pod bramką przeciwnika. Strasznie się Mateuszowi ta gra podobała!
Mieszanina wyspiarskiego przygotowania fizycznego i hiszpańskiej szkoły techniki okazała się wybuchową i eksplodowała w barwach Los Angeles FC. Być może zapewni - jeszcze w tym okienku - powrót na Stary Kontynent (jest oferta z Celticu). Przede wszystkim jednak – choć Mateusz nie ma w CV ani jednego meczu w polskiej ekstraklasie – zwróciła uwagę Michała Probierza!
Listen on Spreaker.