Siedmiu pierwszych gier nowego selekcjonera Biało-Czerwoni nie przegrali tylko raz w historii: na przełomie lat 1986/1987. Drużynę narodową objął wówczas Wojciech Łazarek. Zaczął wówczas swą kadencję od kuriozalnego meczu z kadrą Korei Północnej. Sprawdził w nim 21 (!) piłkarzy, a nasi zremisowali z egzotycznym rywalem 2:2 Potem zanotowali dwa cenne wyniki w eliminacjach EURO 1988: pokonali Grecję 2:1 oraz bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z Holandią, w międzyczasie w towarzyskiej potyczce ogrywając Irlandię 1:0.
Początek kolejnego roku też był dla Łazarka udany: w grach kontrolnych jego podopieczni zwyciężyli Finów (3:1) i Norwegów. Zaraz potem przyszedł jednak szokujący remis w meczu o eliminacyjne punkty: w Gdańsku Polacy nie zdołali strzelić bramki Cypryjczykom (!) i skończyło się wstydliwym 0:0. Dwa tygodnie później passie gier bez porażki kres położyli Grecy, ogrywając nas w rewanżu 1:0. A potem – przynajmniej w grach o punkty – było już coraz gorzej, a o rekordowej passie zapomniano na prawie 40 lat.
Wynik w postaci siedmiu pierwszych nieprzegranych meczów (4 wygrane, 3 remisy) tkwił jednak zapisany w annałach polskiej piłki. Kolejni selekcjonerzy nie potrafili się do niego zbliżyć. Niektórzy zaczynali… na niemal przeciwległym biegunie: Jerzy Engel nie wygrał żadnego ze swych sześciu pierwszych spotkań w roli trenera Biało-Czerwonych. Jego zespół przełamał się jednak w najważniejszym momencie: u progu eliminacji do MŚ 2002, a wygrana z Ukrainą 3:1 stała się „mitem założycielskim” kadry, która wróciła na mundial po 16 latach nieobecności. Teraz Probierz też wygrał 3:1 z Ukrainą!
Niewiarygodne osiągnięcie Michała Probierza. Wpisze się w historię polskiego futbolu?
Sam Michał Probierz statystykami niespecjalnie zawraca sobie głowę. Kiedy pyta się o go o serię siedmiu spotkań bez przegranej, odpowiada bez emocji. - To oznacza, że mój „przyjaciel” czyha gdzieś za rogiem. A tym „przyjacielem” - moim i innych trenerów - jest porażka. Ona gdzieś czyha i trzeba umieć z tym żyć. Jestem długo szkoleniowcem i nie mam już „fal wznoszących”. Kiedy wygrywam, ale też kiedy przegrywam, jestem takim samym trenerem i człowiekiem – podkreśla.