"Super Express": - Jak ci się podoba pomysł meczu Polska - Niemcy na otwarcie stadionu?
Łukasz Podolski: - Dla mnie rewelacja. Z ogromną chęcią zagram w Polsce, bo jeszcze nigdy nie grałem tu oficjalnego meczu. Owszem, byłem na benefisie Tomka Kłosa, ale to była bardziej zabawa niż poważne spotkanie. A zagrać przy pełnych trybunach, na otwarcie nowego superstadionu, na którym odbędzie się później EURO... Niezapomniane przeżycie.
- W ostatnim meczu Niemcy - Polska strzeliłeś nam dwa gole...
- Plan na kolejne spotkanie będzie podobny (śmiech). Skoro to będzie pierwszy mecz na tym stadionie, to będę chciał strzelić pierwszą, historyczną bramkę w Warszawie. Takie gole zawsze fajnie się potem wspomina.
Patrz też: Wszyscy biją się o Podolskiego
- Najpierw jednak przed Niemcami mistrzostwa świata w RPA...
- Chcemy powtórzyć co najmniej wyczyn z EURO 2008, czyli dojść do finału. Grupę mamy trudną, bo gramy z Serbią, Ghaną i Australią, ale Niemcy to Niemcy. Tu celem był, jest i będzie finał.
- W reprezentacji jesteś niezawodny. Masz 69 meczów i 37 goli, ale w Koeln słabo to wygląda...
- Idzie nam bardzo kiepsko. Skoro w sobotę przegraliśmy u siebie 1:5 z VfB Stuttgart, to o czym tu gadać? Jesteśmy nisko w tabeli, ale mamy 8 punktów przewagi nad strefą spadkową. Ciężko wygrywać, skoro obrona się sypie. W 6 ostatnich meczach straciliśmy 16 goli.
- Ale ty też za wiele bramek nie nastrzelałeś, jeden ligowy gol w tym sezonie.
- Każdy może mieć gorszy okres, zadowolony nie jestem. Ale nie myślę o zmianie klubu. Podpisałem z Koeln 4-letni kontrakt i chcę go wypełnić.
- Podobno kibicowałeś Adamowi Małyszowi w sobotnim konkursie?
- No jasne! Oglądam skoki na żywo. Małysz jest wielki! Po transmisji aż miło było spojrzeć na jego narty, które mi kiedyś podarował. To jedna z najcenniejszych moich pamiątek, jest w domu na honorowym miejscu. Trzymam też kciuki za Justynę Kowalczyk.
- Trener Smuda namawia do gry dla Polski Eugena Polanskiego z Mainz. Znasz go?
- Znam. Dobry chłopak. Jeszcze młody, ale już doświadczony, bo grał niedawno w Hiszpanii. Polsce bardzo by się przydał. Tak jak Boenisch.