Sebastian Szymański, Karol Świderski, Paweł Kryszałowicz

i

Autor: cyfrasport Sebastian Szymański, Karol Świderski, Paweł Kryszałowicz

Co z tą reprezentacją?

Paweł Kryszałowicz jasno i zwięźle o naszych reprezentantach, żadnych złudzeń dla kibiców. I kiepskie wieści dla Michała Probierza [ROZMOWA SE]

2024-11-22 8:39

Seryjnie marnowane okazje w meczu ze Szkocją zepchnęły polską reprezentację do Dywizji B Ligi Narodów. Z uczestnikiem mundialu 2002, eskreprezentacyjnym snajperem Pawłem Kryszałowiczem „Super Express” porozmawiał jednak nie tylko o naszych nieskutecznych snajperach.

„Super Express”: - Nie można nie zacząć rozmowy z byłym napastnikiem od pytania o obecnych napastników Biało-Czerwonych. Bo to seryjnie marnowane w meczu ze Szkocją sytuacje zepchnęły nas do Dywizji B…

Paweł Kryszałowicz: - Kiedy zawodnik ofensywny ma trzy stuprocentowe sytuacje, jedną po prostu musi wykorzystać! Tyle w tym temacie.

- To były nerwy meczowe, brak szczęścia czy… brak umiejętności?

- A co ma szczęście do pudeł w doskonałych okazjach? O szczęściu można mówić, gdy piłka przypadkowo odbita od rywala nagle spada ci pod nogi. W sytuacjach z meczu ze Szkocją decydowały tylko i wyłącznie umiejętności: dobrze – albo źle… - ustawiona noga, sposób uderzenia, dobrze – albo źle… - wybrany kąt i siła strzału.

Paweł Kryszałowicz jasno i zwięźle o naszych reprezentantach

- Nasi wybierali źle?

- Ja wiem, że oni dość regularnie strzelają bramki w swoich klubach. Ale to właśnie takie mecze, jak ten ze Szkocją – na ostrzu noża, o konkretną stawkę – decydują o tym, czy danego zawodnika można nazwać „napastnikiem światowej klasy”, czy po prostu „zwykłym piłkarzem”, jednym z wielu.

- Mocne słowa! Sytuacje ze Szkocją marnowali napastnicy: Karol Świderski i Adam Buksa, ale też Sebastian Szymański, który bynajmniej nie jest postrzegany jako „zwykły piłkarz”, ale „nadzieja polskiego futbolu”.

- A ja tylko powiem, że ta „nadzieja” gra w lidze tureckiej, która – umówmy się – nie należy do najmocniejszych w Europie. Przykładem na potwierdzenie tych słów niech będzie i Krzysiek Piątek. W Bundeslidze nie mógł się odnaleźć, w Turcji stał się bożyszczem. Fajnie, że obaj grają tam w podstawowych składach, robią liczby. Ale poprowadzenie reprezentacji Polski do wyników to już zupełnie inny „level”: mentalny, piłkarski. I tu im się to udaje tylko od czasu do czasu...

- Nie wlewa pan wielkich nadziei w kibicowskie serca...

- Mówię, jak to realnie wygląda. Nie krytykuję wszystkiego i wszystkich, bo sam mecz ze Szkotami nie był w naszym wykonaniu najgorszy. Gdybyśmy wykorzystali sytuacje, o których już rozmawialiśmy, wynik byłby inna i inna byłaby generalna ocena. No ale nie mieliśmy tego dnia atutów w ataku, a do tego – to już wiedzieliśmy wcześniej – gramy słabiej w defensywie. I ta opinia dotyczy nie tylko obrońców, ale i postawy całego zespołu w grze obronnej.

Michał Probierz po porażce ze Szkocją i spadku z Dywizji A już wie, co będzie dalej. Wyrzucił to z siebie jednym tchem

- I dostaliśmy wielce ważącą bramkę w 90. minucie…

- Tak. I wygląda na to, że spadliśmy w miejsce, na które zasługujemy. „Zwycięski remis”, któryż by to już był w naszej historii…, przyćmiłby nam ponownie obraz tego, gdzie w rzeczywistości jest nasze piłkarstwo. Oczywiście zawsze lepiej jest uczyć się od silniejszych, ale… takie zespoły jak my po prostu grają ligę niżej.

- Przekornie zapytam: ma pan wrażenie, że po dłuższym treningu i pan strzeliłby jeszcze gola naszej defensywie w gierce?

- Dobre pytanie. Skoro naprawdę mieliśmy najgorszą obronę w najwyższej dywizji Ligi Narodów (de facto jednego gola więcej od nas stracili Bośniacy – dop. aut.), więc niewykluczone, że i ja bym jej strzelił (śmiech).

- To kwestia miernych umiejętności kadrowiczów czy systemu gry w defensywie, którego konsekwentnie trzyma się Michał Probierz?

- Mamy w tej formacji zawodników o określonych umiejętnościach; fakty nie kłamią. Oni w swoich klubach, w których grają w otoczeniu zawodników lepszych od siebie, potrafiących nimi odpowiednio pokierować, dają sobie radę. Ale kiedy w reprezentacji przychodzi tworzyć blok obronny z kolegami o podobnych umiejętnościach, jest trudno. Bardzo trudno.

Paweł Kryszałowicz o dylematach Michała Probierza. Żadnych złudzeń

- Co gorsza: w tych klubach niektórzy więcej na ławce siedzą niż grają.

- Nie chciałbym tych chłopaków rozliczać i atakować personalnie. Jest jak jest. Z tymi ludźmi Probierz prochu nie wymyśli, ale… lepszych raczej nie mamy. Więc trzeba ich zgrywać ze sobą.

Tomasz Kłos ma bardzo precyzyjną wskazówkę dla Michała Probierza. Tak powinniśmy grać w defensywie, żadnych wątpliwości

- W trójce? Czy jednak powinniśmy spróbować klasycznie: dwoma stoperami i dwoma bocznymi?

- Hm… Jeżeli nie możemy znaleźć trzech stoperów, to może łatwiej byłoby wskazać dwóch… Ale to jest decyzja trenera. Trener powinien być elastyczny, ale jeśli uważa, że to jest dobry plan, no to czekamy na wyniki.

- Wyników nie ma, więc może jednak ten plan jest jakiś taki... niedobry?

- Nie wiem. To trener widzi tych chłopców, jak funkcjonują w klubach, jak zachowują się na treningach reprezentacyjnych. Mnie się z boku trudno wypowiadać, a nie chcę być jak cała masa ekspertów, którzy – nie będąc w środku kadry – wiedzą najlepiej i jadą z krytyką. Tylko prawie nikt nie mówi, kogo powołać w miejsce tych, którzy grają. Dziś oczywiście jesteśmy rozgoryczeni wynikiem, spadkiem. Ale powtórzę: to nie był wcale zły mecz w naszym wykonaniu.

Niepokojące, co dzieje się z Michałem Probierzem! Wstrząsająca diagnoza. Selekcjoner prześwietlony na wylot

- OK. Ale fakt jest taki, że spadliśmy. To dobry moment na rozliczanie selekcjonera? I jak powinno ono wyglądać?

- Nie ja Michała Probierza zatrudniałem, nie mnie go zwalniać. Patrząc tylko na wyniki, nie powinien już dłużej pracować. Ale czy możemy zmieniać selekcjonera raz na rok? Jeszcze się zawodnicy dobrze nie przyzwyczają do jednego trenera, a już dostają kolejnego, z zupełnie inną wizją gry. Następna zmiana na stołku selekcjonerskim wyglądałaby tak, jakby związek nie miał żadnego planu w tym temacie...

- Może nie ma – ale to dygresja. Na koniec pytanie o kapitana: myśli pan, że Robert Lewandowski – czując, co się stanie – celowo się „wyautował” ze zgrupowania pod pozorem kontuzji?

- Nie sądzę. To jest za wielki profesjonalista. Dla niego, jak dla nas wszystkich, którzy kiedyś grali w reprezentacji, występ z orzełkiem na piersi to największy zaszczyt. Więc jestem pewien, że jeżeli coś on i lekarze z Barcelona uznali, że coś mu dolega, to rzeczywiście dolegało. I naprawdę potrzebował tego tygodnia – dziesięciu dni odpoczynku, by być gotowym do gry.

Sonda
Czy Michał Probierz powinien pozostać selekcjonerem reprezentacji Polski?
REPREZENTACJA POD WODZĄ PROBIERZA TO CHODZĄCY MEM | SuperSport
Jarema Jamrożek, Przemek Ofiara
SuperSport || Jarema Jamrożek, Przemek Ofiara

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze