"Super Express" dotarł do konkretnych kwot, jakie wchodzą w grę przy negocjacjach Kolonii z Peszką i jego agentem, Andrzejem Grajewskim. W umowie, którą zimą podpisał Peszko, zawarto klauzulę mówiącą o tym, że po utrzymaniu się w Bundeslidze (co FC Koeln osiągnęło) kontrakt zostanie automatycznie przedłużony. Jeśli jednak jakiś zespół chciałby przechwycić Polaka, musiałby zapłacić Kolonii 800 tysięcy euro odstępnego.
Pójdzie tam, gdzie więcej zapłacą
Działacze Koeln zasiedli do rozmów z Peszką po tym, jak jego menedżer stwierdził, że "jego klient pójdzie tam, gdzie mu więcej zapłacą". Polakowi zaproponowano, że dostanie w trzech corocznych ratach kwotę odstępnego zapisaną w kontrakcie (800 tysięcy euro). Peszko i Grajewski jednak się nie zgodzili. Podobnie jak na podwyżkę z 50 na 60 tysięcy euro miesięcznie (przez 2 lata, a w 3. roku - 70 tysięcy). Polak zażądał od razu 75 tysięcy euro miesięcznie!
Przeczytaj koniecznie: Piłka ręczna. Wisła zalała Vive. Piotr Chrapkowski bohaterem
- Działacze Kolonii są zaskoczeni zachowaniem Peszki. Jeszcze gorzej jego batalię o pieniądze przyjęto w szatni. Piłkarze, w tym zarabiający o wiele mniej Adam Matuszczyk, nie będą zadowoleni, że po pół roku gry w ich klubie nowy zawodnik dostanie taką podwyżkę. Tym bardziej że choć Peszko grał dobrze, to gwiazdą Bundesligi nie został - mówi nam piszący o FC Koeln dziennikarz gazety "Express".
Negocjuje z innymi
Wygląda na to, że Peszko tak odważnie negocjuje z Koeln, ponieważ liczy na transfer i podpisanie lukratywnego kontraktu z innym klubem Bundesligi (mówi się o Werderze Brema i HSV). Wiele jednak ryzykuje, bo w Koeln są już trochę zmęczeni przedłużającymi się negocjacjami.
Dyrektor sportowy klubu Volker Finke już sonduje możliwość zakupu pomocnika HSV Jonathana Pitroipy, który miałby zająć miejsce Peszki.