- Złapałem w Turcji drugi oddech - mówi nam Grosicki. - Pięć goli w dziewięciu meczach to niezły bilans. Ale najważniejsze, że mój Sivasspor wygrywa, a bramki, które strzelam, dają nam punkty. Wierzę, że się utrzymamy w lidze, mamy cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Kibice mnie pokochali. Zatrzymują na ulicy, całują, przytulają. Co chwilę słyszę: "Kamil, Kamil". Szaleństwo!
"Super Express": - Ty też szalejesz w Sivas?
- Nie pojechałem tam się bawić, szaleć. Wszystko mam w apartamencie, nawet basen.
Patrz też: Polska - Litwa. Andrius Skerla: Lewandowski jest lepszy od Torresa - WYWIAD+SONDA
- Turcy zapłacili za ciebie milion euro. O ile wzrosła twoja wartość?
- Sivasspor zrobił dobry interes, kupując mnie. Ale zysk jest obustronny. Sivasspor żyje z transferów, to dobre miejsce na promocję. Działacze nie robią problemów, gdy po piłkarza zgłosi się lepszy zespół.
- A jeszcze trzy miesiące temu nie chciałeś jednak słyszeć o transferze do Sivassporu...
- Przerażała mnie myśl o Turcji. Agent namawiał mnie, argumentował, że się wypromuję i pójdę dalej. W końcu zdecydowałem się i nie żałuję. Wydaje mi się, że moja wartość szybciej będzie rosła w Turcji niż w Polsce, bo tam wielkie kluby obserwują mnie w każdej kolejce.
- Co cię najbardziej zaskoczyło w Sivassporze?
- Przed każdym meczem piłkarze odmawiają modlitwę. Na jeden z treningów przywieźli wielkie zwierzę, byka czy dzika. Zabili, a później każdy z zawodników moczył palec w jego krwi.
- Uczysz się tureckiego?
- Najprostsze słówka już pamiętam. Klub zatrudnił specjalnie dla mnie tłumacza - Murata. Jest Turkiem, ale ma także polskie obywatelstwo. Pomaga mi na każdym kroku. Bez niego byłoby trudno.
- W Turcji już jesteś gwiazdą, ale w reprezentacji Polski musisz na to zapracować.
- Dobrze, że w ogóle jestem w kadrze. Jak będę w formie, to trener nie będzie miał wyjścia, będzie musiał na mnie stawiać. Chcę być w reprezentacji na EURO i zrobię wszystko, aby się w niej znaleźć. Chcę grać w kadrze tak dobrze jak w Turcji.