Reprezentacja Polski w swojej historii miała kilka kompromitacji, które przez kibiców wspominane były latami. Na długo w pamięci biało-czerwonych fanów zapisze się również okres kadencji Fernando Santosa. Portugalczyk do Polski przychodził jako ten, który miał wprowadzić w kadrze zmiany i przygotować ją na sukces podczas Euro 2024. Skończyło się na tym, że biało-czerwoni o mały włos nie zakwalifikowali się na mistrzostwa Europy, a sam Santos został błyskawicznie zwolniony. Jego kadencja zostanie zapamiętana przede wszystkim przez pryzmat wielu słabych meczów, jak ten z Mołdawią przegrany 2:3 w Kiszyniowie.
Kulisy pracy Santosa w Polsce. Trudno w to uwierzyć
Polscy kibice Portugalczyka żegnali bez większego żalu, a raczej z ulgą przyjęli informację o jego dymisji. Blisko Santosa był Jakub Kwiatkowski. Ówczesny rzecznik prasowy PZPN, a obecnie dyrektor TVP Sport w rozmowie z WP SportoweFakty zdradził, jak wyglądały kulisy pracy selekcjonera. - Moim zdaniem za czasów Portugalczyka w kadrze komunikacji właściwie nie było. I to mogło być jedną z przyczyn kompromitacji w Mołdawii. Pamiętam takie sytuacje w trakcie meczu: gestykulował, krzyczał coś po portugalsku... A zawodnicy rozkładali ręce, bo nie wiedzieli, o co mu chodzi - zdradził Kwiatkowski.
- Trener Santos miał tradycję, że na odprawach przedmeczowych i w przerwie wypraszał z szatni wszystkich oprócz piłkarzy i członków sztabu. Jedynym wyjątkiem był mecz z Albanią. I to, co mnie zaskoczyło: Santos opowiadał po portugalsku, rysował schematy na tablicy, a Grzegorz Mielcarski (asystent Santosa - przyp. red.) nie miał przestrzeni, żeby się wtrącić i przetłumaczyć to. I tak się zastanowiłem... Jeśli każda odprawa i przerwa tak wyglądała, to trudno było przekazać zawodnikom to, co chciał uzyskać Santos - opowiedział. - Rozmawiałem z zawodnikami i oni mi mówili "kurcze, on z nami nie rozmawia". Wydaje mi się, że tak mocno zatracał się w taktyce, że zapominał o takim zwykłym kontakcie z zawodnikami - zdradził były rzecznik PZPN.