Kadra przebywała w Arłamowie przez 10 dni. To był czas ciężkiej pracy, która ma przynieść skutek na mundialu.
- Czujemy się, jakby to zgrupowanie zaczęło się wczoraj. Wykonaliśmy bardzo dużo pracy. Poza Kamilem Glikiem, który ma kontuzję barku, pozostali zawodnicy są zdrowi. Łącznie z Marcinem Kamińskim, który może zastąpić Glika, wszyscy są do dyspozycji trenera – powiedział rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski.
Tuż po godzinie 9. rano kadrowicze w asyście ochrony wyszli do autokaru. Robert Lewandowski w gustownych ciemnych okularach, a Kamil Grosicki jeszcze z rozbudzającą kawą w ręku. Jednak po chwili cała drużyna opuściła pojazd i udała się położoną przed hotelem fontannę, by pozować do zdjęcia grupowego. Kiedy już wracali do autokaru, kibice nieprzerwanie krzyczeli „Chodźcie do nas!”. Jasny sygnał dał piłkarzom Wojciech Szczęsny, który odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku fanów. Za nim poszły gwiazdy: Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski czy Kamil Grosicki. Rozdawanie autografów trwało dobrych kilka minut.
Przed hotelem na kadrowiczów czekał cały personel. Piłkarze podeszli do obsługi i każdemu z osobna podali rękę. Krótko po godzinie 9:30 reprezentacja odjechała na lotnisko w Rzeszowie, skąd poleciała.
Na koniec ciekawostka: tuż po wyjeździe piłkarzy z Arłamowa, przewróciły się tekturowe makiety z podobizną Roberta Lewandowskiego i Kamila Grosickiego, które stały w lobby przez całe zgrupowanie. Ustał tylko Kuba Błaszczykowski. Oby podczas mundialu nasi piłkarze, w przeciwieństwie do ich makiet, stali na twardych nogach.