"Super Express": - Odetchnąłeś z ulgą, kiedy podpisałeś kontrakt z Borussią?
Robert Lewandowski: - Po prostu byłem szczęśliwy, że cała historia z transferem skończyła się pomyślnie. Teraz przynajmniej wiem, na czym stoję - w lipcu zaczynam przygotowania do nowego sezonu z Borussią.
- Borussia interesowała się tobą od dawna...
- Od około roku. A przed dwoma miesiącami podjąłem decyzję, że wybiorę właśnie ten klub. Długo to trwało, ale cierpliwie czekałem. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, bo każdy walczy o własne interesy. To normalne. Ale wszystko zakończyło się szczęśliwie.
- Masz żal do działaczy Lecha, że tak długo wstrzymywali twój transfer?
- Lekkie zdenerwowanie było. Ale bez sensu byłoby się wkurzać i stresować. Przecież to było niezależne ode mnie.
- Zdaniem niemieckiej prasy do transferu nie dochodziło z powodu chciwości twojej i menedżera (4,5 procent kwoty transferowej miało trafić do Lewandowskiego i Cezarego Kucharskiego - red.)?
- Z tą chciwością to bzdura. Były odpowiednie zapisy w kontrakcie i trzeba je respektować. Tyle.
- Dlaczego wybrałeś Borussię?
- Na pewno nie dla pieniędzy, bo w innym zespole dostałbym większą kasę. Wybierając Borussię, czułem się tak samo jak dwa lata temu, gdy przechodziłem do Lecha. Wtedy od razu miałem przeczucie, że Lech będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem. I teraz jest podobnie. A kasa? Nie jest najważniejsza.
- W Borussii będzie teraz trzech Polaków - ty, Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Miało to dla ciebie znaczenie?
- Ogromne. Będzie mi od początku raźniej, chociaż uczę się niemieckiego, żeby i samemu dać sobie radę. Myślę jednak, że naprawdę zacznę mówić w tym języku, kiedy na stałe zamieszkam w Dortmundzie.
- Nie boisz się, że - jak wielu polskich piłkarzy wyjeżdżających za granicę - na początku wylądujesz na trybunach?
- Gdybym się bał, tobym w ogóle nie wyjeżdżał. Borussia ma świetnego napastnika Lucasa Barriosa, ale kto powiedział, że mamy rywalizować? A może będziemy partnerami na boisku?
- Jak byś porównał Lecha do Borussii?
- To bardzo podobne zespoły, preferujące ofensywną piłkę. Cieszy mnie, że podobnie jak w Poznaniu, w Dortmundzie jest szał na futbol, na mecze przychodzą dziesiątki tysięcy kibiców.