Jeszcze w trakcie pierwszego wymęczonego zwycięstwa 2:0 z dostarczycielami pizzy z San Marino, Leo Beenhakker (67 l.) twierdził, że słaba gra i wynik są rezultatem światowego trendu, dzięki któremu wyrównuje się poziom piłki i szczególnie w Europie nie ma już słabych drużyn...
Dziwne, bo wczoraj jakoś tego wyrównania poziomów nie było widać. Cieszą nas wszystkich oczywiście rekordy. Gol Boguskiego z 25 sekundy to przecież najszybsze trafienie w historii naszej reprezentacji. No i oczywiście 10:0 to też rekordowe zwycięstwo.
Nie zapominajmy jednak, że naprzeciwko naszej reprezentacji, w której średnia zarobów piłkarzy biegających wczoraj po murawie wyniosła ponad 500 tys. euro rocznie, stanęła zbieranina "piłkarzy - amatorów", dla których 12 euro za godzinę za dostarczanie pizzy to szczyt możliwości. Zwycięstwo naszych piłkarzy to był zwykły zawodowy obowiązek!
Mecz z San Marino można by porównać do sytuacji, w której nasi koszykarze mieliby stanąć do gry w kosza z reprezentacją polskich skoczków...
Wczorajsze zwycięstwo nic nie zamienia, tym bardziej, że jeżeli na chwilę obecną doliczmy wszystkim drużynom z naszej grupy punkty za zwycięstwa z San Marino, sytuacja będzie wyglądała tak:
1. Słowacja - 6 meczów, 15 punktów
2. Słowenia - 8 meczów, 14 punktów
3. Irlandia Północna - 7 meczów, 13 punktów
4. Czechy - 7 meczów, 11 punktów
5. Polska - 6 meczów, 10 punktów
6. San Marino - 0 punktów.
Leo Beenhakker jest na najlepszej drodze do zmarnowania nam eliminacji. Niestety, może się okazać, że w PZPN zabranie odwagi, a arogancki Holender nadal będzie sobie robił z nas przysłowiowe jaja.
Leo, jeżeli wczoraj było tak pięknie, to szkoda, że twoje koncepcje sie nie sprawdzały, gdy graliśmy z prawdziwymi piłkarzami, a nie amatorami.
Trzy zdecydowane powody, do zwolnienia Beenhakkera!
Polska - Słowenia 1:1
Słowacja - Polska 2:1
Irlandia Północna - Polska 3:2