"Super Express": Kibice przyjęli remis z Czarnogórą jak porażkę...
Mateusz Klich: My w pewnym sensie również. Chcieliśmy wygrać, strasznie żałuję, że się nie udało. Zostawiliśmy na boisku mnóstwo zdrowia, daliśmy z siebie wszystko. Szczęście nie było po naszej stronie.
- Strata punktów bardziej boli, bo byliście lepsi?
- Jeśli jesteś lepszy, a nie potrafisz wygrać, to ból jest podwójny. Staraliśmy się, robiliśmy co mogliśmy, ale czegoś brakło.
- Czego najbardziej?
- Doświadczenia, ale też w drugiej połowie trochę opadliśmy z sił, bo pierwsza odsłona meczu była bardzo szybka. Ale przede wszystkim nie mieliśmy skuteczności, bo sytuacje były i ciągle będę to powtarzał. Dopiero jakiś czas po meczu zdałem sobie sprawę z tego, że powinniśmy mieć karnego, bo w trakcie spotkania nie byłem tego świadom. Szkoda, że sędzia zagwizdał spalonego. No i szkoda, że potem, w końcówce, zobaczył spalonego, którego mógł nie widzieć (śmiech).
- Sytuacja z ostatniej minuty była jedną z twoich bardziej dramatycznych chwil w karierze?
- Sędzia pokazał na środek i wszyscy pobiegliśmy się cieszyć. Kiedy wstaliśmy z tego tłumu, okazało się, że gola nie ma. Wielka szkoda. Wszyscy byli zdenerwowani. Na początku na sędziego, ale potem mogliśmy być źli tylko na siebie.
- Przed tym meczem się mówiło, że nasza sytuacja w grupie jest arcytrudna. Teraz jest niemal beznadziejna...
- Podchodzimy do tego bardzo prosto: chcemy grać i zacząć wygrywać. Trzeba zacząć zdobywać punkty. Nie jest tak, że nie mamy już żadnych szans na awans.
- A ty jesteś zadowolony ze swojego występu?
- Tak, ale nie jestem zadowolony z wyniku. To gra zespołowa, więc dobra gra jednostki przy złym rezultacie się tak naprawdę nie liczy.
- Skład reprezentacji bardzo się ostatnio zmienił. Rodzi się nowa drużyna?
- Jest wielu młodych zawodników, którzy bardzo chcą się przebić do pierwszego składu. Mam nadzieję, że z tego powodu przyszłość jest przed nami.
- Jak kilka dni po nieszczęsnym remisie z Czarnogórą potraktujecie mecz z San Marino?
- Trzeba wygrać jak największą liczbą bramek, żeby w jakiś sposób poprawić sobie humor. Nie ma innej opcji.
- W głowie macie już kolejne eliminacje?
- Nie. Te eliminacje się jeszcze nie skończyły, mamy przed sobą mecze, które trzeba wygrać.