Sławomir Peszko: Pierwszego gola strzelę na urodziny WYWIAD!

2011-02-15 4:00

Sławomir Peszko (26 l.) coraz lepiej radzi sobie w Bundeslidze. W meczu przeciwko Mainz (4:2) szalał na skrzydle i idealnie obsłużył podaniem Łukasza Podolskiego, zaliczając już trzecią asystę. Peszkę chwalą nawet niezbyt skorzy do pochwał niemieccy dziennikarze. "Die Welt" napisał, że "mały Polak robi dużo wiatru na skrzydle".

"Super Express": - W meczu z Mainz do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko strzelenia gola, a były dwie dobre sytuacje.
Sławomir Peszko: - Faktycznie, brakuje tej kropki nad i. Ale następny mecz z Hoffenheim gramy w dniu moich urodzin. Postaram się sam sobie sprawić prezent. W meczu z Mainz byłem pewien, że w pierwszej połowie po podaniu "Poldiego" strzelę bramkę. Nie spodziewałem się, że obrońca wróci tak szybko i wybije mi piłkę.

- To chyba obrazuje, jak ciężko grać w Bundeslidze, jak mało miejsca i czasu jest na oddanie strzału?
- To prawda. Jest duży pressing, gra się szybciej niż w Polsce. Poziom jest wyższy i bardzo wyrównany.

- Jesienią Koeln strzeliło 18 bramek, teraz w 5 meczach już 11...
- Cieszę się, że mogę coś wnieść do drużyny. Organizacja gry w defensywie jest coraz lepsza, dzięki temu możemy bardziej ryzykować w przodzie, mamy więcej sytuacji i strzelamy dużo bramek. Wszystko idzie w dobrym kierunku.

Przeczytaj koniecznie: Legia Warszawa kupuje Adama Rooney'a? WIDEO

- Poldi podziękował panu za asystę?
- Podziękował i gratulował mi dobrego występu. Łukasz pomaga mi i podpowiada. Świetnie, że mam na boisku wsparcie u najlepszego piłkarza i kapitana.

- W jakim języku rozmawia pan z "Poldim" i Adamem Matuszczykiem?
- Po polsku. Wprawdzie obaj zaciągają po śląsku, ale komunikacja jest OK (śmiech).

- A jak u pana z nauką niemieckiego?
- Nie jest łatwo, tym bardziej że nie miałem wcześniej kontaktu z tym językiem. Daję sobie pół roku, żeby móc porozumiewać się w miarę swobodnie po niemiecku.

- Gdy opuszczał pan Lecha wielu mówiło, że odchodzi pan z drużyny grającej w Lidze Europejskiej do ligowego słabeusza w Niemczech.
- W Bundeslidze co 2 tygodnie gram mecze z takimi rywalami, jak Bayern czy Schalke. W takich spotkaniach mogę się tu dużo nauczyć. Z Poznania nie uciekłem, to był mój świadomy wybór. A mecz Lecha z Bragą na pewno obejrzę i będę kibicował kolegom.

- A jak porówna pan doping i atmosferę na trybunach w Kolonii i Poznaniu?
- Gdy prowadzi się 4:1, jak my w niedzielę, to wrzawa jest tu ogromna. Ale w meczu Lecha z Manchesterem City było podobnie, a może nawet głośniej. Na mecze ligowe w Kolonii przychodzi ok. 45 tysięcy ludzi, więc podobnie jak na pucharowe w Poznaniu.

Najnowsze