W błyskawicznych, bo rozegranych w ciągu ośmiu miesięcy, kwalifikacjach do mistrzostw Europy, wygraliśmy tylko trzy mecze: z rywalami w chwili rozgrywania spotkań notowanymi o ponad sto (Wyspy Owcze) i o ponad czterdzieści (Albania) lokat niżej w rankingu FIFA. Nieco zatem na siłę szukaliśmy – i wciąż szukamy, wraz z polskimi kibicami - jakiegokolwiek światełka w tunelu.
Tego Michałowi Probierzowi nie zabierze nikt
2:0 z Farerami, 1:1 z Mołdawią i Czechami, wreszcie 2:0 z Łotwą – oto seria, jaką kończy ten rok (i otwiera swą przygodę z reprezentacją) Michał Probierz. Cztery mecze bez porażki na powitanie z fanami to już coś. Małe „coś”, ale takiej serii w wykonaniu selekcjonera rozpoczynającego pracę z kadrą nie widzieliśmy od dwóch dekad!
Probierz jest trzynastym opiekunem polskiej drużyny narodowej w XXI wieku. Pierwszym, któremu udało się przełamać „klątwę debiutu”, czyli wygrać inauguracyjne spotkanie w tej roli (w Torshavn z Wyspami Owczymi). 26 lat wcześniej taka sztuka udała się Januszowi Wójcikowi. A potem – już żadnemu z jego następców.
Oni przegrywali bardzo szybko
Te ćwierć wieku, jakie upłynęło od kadencji „Wójta”, stało pod znakiem jeszcze jednej prawidłowości. Spójrzmy: Jerzy Engel, Leo Beenhakker, Stefan Majewski, Franciszek Smuda, Waldemar Fornalik, Adam Nawałka i Fernando Santos przegrywali swoje pierwsze spotkania. W trzeciej reprezentacyjnej próbie poległ Zbigniew Boniek (niesławne 0:1 z… Łotwą) oraz dwaj następcy Nawałki. Jerzy Brzęczek – po remisach 1:1 z Włochami i Irlanią – przegrał 2:3 z Portugalią. Paulo Sousa w trzech grach kwalifikacyjnych do katarskiego mundialu zremisował 3:3 z Węgrami, pokonał 3:0 Andorę i uległ 1:2 Anglii.
„Janosik” wytrwał najdłużej
Długo „trzymał się” Czesław Michniewicz. Najpierw było towarzyskie 1:1 ze Szkocją, potem otwierające drogę na katarskie boiska 2:0 ze Szwecją, wreszcie 2:1 z Walią w Lidze Narodów. Czwarta gra zakończyła się jednak klęską: 1:6 w Brukseli z Belgią.
W ten sposób Paweł Janas pozostał jedynym w tym wieku selekcjonerem, który nie przegrał żadnego z czterech pierwszych meczów. Przypomnijmy: 0:0 z Chorwacją i 3:0 z Macedonią w grach towarzyskich, a później 0:0 z Węgrami i 5:0 z San Marino w eliminacjach EURO 2004. Poległ dopiero z „Czerwonymi Diabłami” w piątym spotkaniu, w którym kierował zespołem narodowym z ławki. A wszystko działo się w pierwszej połowie 2003 roku.
Unikanie porażek to nie wszystko
Po 20 latach mamy znów selekcjonera, który rozpoczyna przygodę z reprezentacją od czterech gier bez porażki. Czy można z tego wyciągać jakieś wnioski? Nie. Raz – że (poza Czechami) za rywali mieliśmy zespoły z teoretycznie dużo niższej półki. Dwa – że najwięcej frajdy polscy kibice mieli akurat za tych trenerów, którzy debiuty przegrywali (Engel, Beenhakker, Nawałka).
Ironią losu jest zresztą fakt, że rekordowa seria gier bez przegranej od chwili debiutu należy do Wojciecha Łazarka. Jego podopieczni nie znaleźli pogromcy w siedmiu kolejnych meczach. Unikanie porażek przez kilka miesięcy od pierwszej gry trenera to jednak nie wszystko: selekcjonerska kadencja „Baryły” zapamiętana została jako okres „wielkiej smuty” – największej w ostatnim półwieczu…
Niech będzie pięć i więcej!
Michałowi Probierzowi trzeba życzyć – nie tylko dla samej poprawy nastroju fanów – pobicia wyniku „Janosika”. Wygrana w meczu numer 5, którym będzie półfinał baraży o EURO z Estonią, będzie mieć konkretny wymiar sportowy. A ewentualny triumf w grze numer 6 postawi go w rzędzie z Beenhakkerem, Nawałką i Brzęczkiem – tercetem selekcjonerów, którzy zdołali na boisku wywalczyć awans do finałów mistrzostw Europy.