Potencjalny „rozwód” Lewego z Bayernem zaczął się na łamach… „Super Expressu”. To u nas RL kilka miesięcy temu po raz pierwszy „podniósł rękę” na mistrza Niemiec, narzekając, że koledzy nie wystarczająco pomogli mu w walce o koronę króla strzelców w poprzednim sezonie. Już wtedy w Niemczech trochę mu się za tamten wywiad dostało, ale Lewy się nie cofnął. Niedawno podważył sens wyjazdu na zgrupowanie do Azji, a teraz zmasakrował w wywiadzie dla tygodnika Der Spiegel politykę transferową mistrza Niemiec, dając do zrozumienia, że skoro Bayern nie wydaje grubych milionów euro na gwiazdy, to piłkarski świat mu odjedzie.
Robert Lewandowski jest potrzebny Bayernowi jak tlen (fot. EastNews)
Chłopak z Zabrza wstrząsnął Bayernem
Czas udzielenia wywiadu nie był przypadkowy - w przerwie na kadrę klub nie autoryzuje rozmów zawodnika. Nie ma jednak możliwości, że RL wycofa swoje słowa lub uzna, że coś było przekręcone. Wywiad odbył się w języku polskim, bo robił go niemiecki dziennikarz urodzony w 1982 roku w… Zabrzu. Następnie rozmowa była autoryzowana zarówno przez Lewandowskiego, jak i Maika Barthela – jego niemieckiego agenta, współpracownika Cezarego Kucharskiego. To właśnie Barthel uważany jest przez Bayern za największe zło, kogoś kto miesza piłkarzowi w głowie. Bossowie Bayernu z jednej strony szczypią więc w odpowiedzi Lewandowskiego, ale z drugiej nie chcą zaostrzać konfliktu ze swoją największą gwiazdą, więc wygodniej im „walić” w agenta i to na niego zrzucać winę. Taka taktyka była łatwa do przewidzenia, ale też każdy kto zna Lewandowskiego wie, że to nie kukiełka, która powie to co mu ktoś każe. Lewandowski udzielił tego wywiadu i powiedział to co SAM myśli. Dla Bayernu to bolesna prawda, ale właśnie – moim zdaniem prawda. Rekord transferowy mistrza Niemiec to 40 mln euro, ten klub nigdy nie zapłacił więcej za zawodnika, a w szale zbrojeń w europejskiej piłce może to oznaczać pozostanie w tyle. OK, mistrz Niemiec rozbudowuje akademię, stawia na młodzież i pewnie znajdzie mega talenty, bo tych jest w niemieckiej piłce mnóstwo, ale Lewandowski nie ma czasu na nie czekać. RL dobrze wie, że zegar tyka i lato 2018 może być jedną z ostatnich szans na odejście do wielkiego klubu. Tylko pytanie: gdzie?
Robert Lewandowski to gwarancja wielu bramek w każdym sezonie (Fot. EastNews)
Polak marzy o Realu
W ostatnich latach niemal wszystkie wielkie kluby, poza Barceloną, sondowały możliwość sprowadzenia Lewandowskiego. PSG, Manchester United, Real Madryt, Chelsea – to nie były dziennikarskie kaczki, w każdym z tych klubów sytuacja Lewandowskiego była (i jest) monitorowana. Sam zainteresowany ma jasny priorytet: Real Madryt. Tyle że do Realu mu i blisko, i daleko. „Królewscy” już trzy razy robili pod niego podchody, mówi się nieoficjalnie, że ustalili nawet wewnętrzną cenę za RL – byliby skłonni zapłacić 80 mln euro. Ich zapał studzą jednak trzy czynniki: pierwszy to brak zgody na transfer ze strony Bayernu, drugi to wiek Lewego, który za rok skończy 30 lat (a Real raczej chce odmładzać atak) i trzeci: Karim Benzema. Śmiało można zakładać, że gdyby nie Kabyl, to „Królewscy” już dawno sięgnęliby po Lewandowskiego. Tymczasem „France Football” poinformował, że w tym tygodniu Francuz przedłuży kontrakt z Realem o kolejne dwa lata, do 2021 roku. Dokładnie wtedy kończy się umowa Lewego z Bayernem, ale wtedy na Madryt będzie już zdecydowanie za późno, bo RL skończy wówczas 33 lata. Z Realem więc jest tak, że trochę się kręci wokół Lewego, ale zdesperowany nie jest. Drzwi niby uchylone, ale nie szeroko otwarte, a z każdym sezonem domykają się coraz bardziej. Poza tym, w nowej umowie Benzemy ma być utrzymana klauzula odejścia na poziomie miliarda euro, co oznacza, że „Królewscy” w pełni kontrolują jego losy.
Robert Lewandowski i Sergio Ramos niedługo razem? (Fot. EastNews)
PSG sondowało już kilka razy
Mało kto wie, ale pierwszym, który polecał Lewandowskiego szejkom z PSG był… Piotr Woźniacki, ojciec Karoliny, gwiazdy światowego tenisa. Piotrek to były piłkarz, który ma świetne kontakty z szejkiem Nasserem, właścicielem klubu. Woźniacki mocno namawiał Katarczyka, wtedy gdy Lewy grał jeszcze w BVB, aby powalczył o sprowadzenie Polaka, ale Nasser nie posłuchał i podobno do dzisiaj tego żałuje. Szefowie PSG jednak Lewandowskiego z pamięci nie wymazali, na przestrzeni ostatnich lat kilka razy badali czy jest szansa wyciągnąć go z Monachium, w eterze krążyła też suma (65 mln euro) jaką wyłożyliby na Polaka, ale „nein” Bayernu sprawiało, że składanie oficjalnej oferty nie miało sensu. Czy teraz to się zmieni? Wcześniej ten kierunek nie wydawał się Lewandowskiemu zbyt atrakcyjny, ale po sprowadzeniu Neymara i Mbappe sytuacja mogła się zmienić, bo Francuzi robią dokładnie to co postulował w Bayernie Lewy – odkręcili kurek z kasą i zbroją się na potęgę. Podobnie jednak jak w Madrycie jest jeden problem – tu nazywa się Edinson Cavani. Urugwajczyk po odejściu Ibrahimovicia nie zawodzi, w tym sezonie znów jest najlepszym strzelcem ligi (5 meczów – 7 goli), więc „9” aż tak paryżanom nie jest potrzebna. Z drugiej strony w tym przypadku jakiegoś kolejnego transferowego szaleństwa ze strony Nassera wykluczyć nie można: oddanie Cavaniego i sprowadzenie za niego Lewandowskiego. Jeśli pojawi się światełko w ciemnym dotychczas monachijskim tunelu dotyczące odejścia RL, to „ataku” paryżan wykluczyć nie można.
Czy Robert Lewandowski rzuca okiem na Paryż? (Fot. Super Express)
W Anglii RL też ma admiratorów
Jose Mourinho i Pep Guardiola. Ci dwaj trenerzy nigdy nie ukrywali swojego podziwu dla Lewandowskiego i pracują w klubach, które stać byłoby na jego sprowadzenie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że MU kilka razy sondował sytuację Lewego, ale nieprzejednane stanowisko Bayernu blokowało dalsze kroki. W tym momencie Mourinho ma Lukaku i Ibrahimovicia, ale za rok „Ibra” może odejść, bo kontrakt przedłużył tylko o 12 miesięcy. Być może, jeśli między Lewym a Bayernem wciąż będzie iskrzyło, Manchester wróci do tematu. Podobnie może być z drugim klubem z tego miasta, no i Chelsea, która również nieraz łakomym wzrokiem patrzyła w stronę Polaka. Tyle, że z tego co można usłyszeć, Premier League nie pociąga Lewandowskiego aż tak jak na przykład Kamila Grosickiego i zamiana Bayernu na angielskiego giganta to nie jest jego wymarzony ruch.
A może Robertowi Lewandowskiemy lepiej byłoby w niebieskim? (Fot. AP)
A może zostanie i pobije rekord?
Tak naprawdę w tym momencie nikt, ani Bayern, ani Lewandowski, nie wiedzą co się wydarzy za rok. Dużo zależy od tego jak się potoczy ten sezon, jak szybko Bayern pożegna się z Ligą Mistrzów, bo kolejny tytuł mistrza Niemiec ma pewnie w kieszeni, więc nad tym nie ma się co pochylać. Jeśli jednak Bawarczycy nie zmienią swojego stanowiska, to żaden wywiad Lewemu nie pomoże. Wtedy pozostanie mu… pozostanie w klubie i bicie różnych rekordów. Kolejne lata w Bayernie niemal na pewno oznaczałyby na przykład przeskoczenie Peruwiańczyka Claudio Pizarro jako najskuteczniejszego obcokrajowca w historii Bundesligi. Pizarro ma na koncie 191 bramek, a Lewandowski 154. Tyle że kapitan kadry marzy o wyższych celach, jak choćby wspomniana Liga Mistrzów, której nie ma w kolekcji, bo przegrał finał z… Bayernem. Z taką polityką monachijczyków, którzy nie zamierzają drogo kupować, o wygranie Champions League może być ciężko.
Pozostanie w Monachium też jest opcją dla "Lewego" (Fot. EastNews)
Niezależnie jednak od tego jak się potoczy przyszłość Polaka, tym wywiadem Lewandowski wzbudził moje uznanie. Jest najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii Bundesligi (20 mln euro za sezon), mógłby siedzieć cicho i strzelać kolejne gole. Ale wulkan ambicji wybuchł, a zaatakowanie takich wytrawnych graczy jak Hoeness czy Rummenigge nie jest czymś na co zdecydowałby się każdy piłkarz, zwłaszcza cudzoziemiec. Lewy pokazał jednak, że nie ma żadnych kompleksów ani na boisku, ani poza nim. Brawo!