Opinia publiczna – ale i byli reprezentanci kraju – są mocno podzieleni w kwestii (ewentualnej) przeprowadzki Biało-Czerwonych ze stolicy na Górny Śląsk. Jedni optują za obiektem w Warszawie, ale legendarny „Kocioł Czarownic” też ma swoich zwolenników. Wszak to właśnie w Chorzowie polska reprezentacja świętowała m.in. awanse do finałów MŚ 1986, MŚ 2002 i MŚ 2022, a wcześniej – w 1973 – wykonywała tu milowy krok w kierunku turnieju Weltmeisterschaft 1974, pokonując Anglików 2:0.
- Do Stadionu Śląskiego mam wielki sentyment, przeżyłem tu wspaniałe chwile, z Górnikiem i z reprezentacją – mówi Włodzimierz Lubański, autor jednej z bramek we wspomnianym wyżej spotkaniu z Brytyjczykami. - Był dla naszej drużyny narodowej bardzo szczęśliwy, dzięki atmosferze stwarzanej przez kibiców wielu rywalom miękły tu nogi – podkreśla.
Nagły zwrot w sprawie PGE Narodowego! Pokerowa zagrywka Cezarego Kuleszy?! TYLKO U NAS: Dom reprezentacji ma zostać w Warszawie
Legendarny snajper Biało-Czerwonych nie wskazuje jednak historii jako elementu, który miałby przeważyć szalę na korzyść Chorzowa. - Bo od chwili otwarcia obiektu w Warszawie nasza reprezentacja też zagrała tam kilka spotkań, które przeszły do chlubnej historii polskiej piłki – przypomina. To właśnie w stolicy Polacy świętowali przecież awanse na EURO 2016 czy mundial 2018.
Lubański – dziś spoglądający na polskie spory z Belgii – zwraca uwagę na inny element, mogący mieć kluczowe znaczenie dla ostatecznej decyzji. - Nie znam detali „bilansu ekonomicznego” wynajęcia przez PZPN stadionu w Warszawie, ale spodziewam się, że są to ważne – może najważniejsze w dzisiejszych czasach – kwestie. I być może właśnie one okażą się decydujące – dodaje.
Operator PGE Narodowego publicznie rozliczył PZPN! Milionowe straty, mocna odpowiedź na możliwe przenosiny
Jest jeszcze kwestia „samopoczucia” samych reprezentantów… - Czy kadrowiczom robi różnicę, gdzie grają? Nie powinno. Choć może warto by spytać o to ich samych… - zastanawia się Włodzimierz Lubański. - Czasami jakaś arena, dzięki wcześniejszym doświadczeniom, zaczyna być przez nich postrzegana jako bardziej lub mniej szczęśliwa.
Były gwiazdor Biało-Czerwonych na koniec dzieli się jeszcze własnymi wrażeniami z PGE Narodowego. - Dwa-trzy razy zostałem zaproszony na mecze na nim rozgrywane – przyznaje. - I wie pan co? Niespecjalnie mi pasuje, kiedy ogląda się mecz zza szyby. Zawsze wolałem siedzieć na trybunie otwartej, by czuć atmosferę widowiska piłkarskiego – mówi. Pod tym względem „przewagę” ma Stadion Śląski, na którym VIP-owskich lóż „za szkłem” jest… mniej niż w stolicy!