10 kwietnia 2010 roku w lesie pod Smoleńskiem miała miejsce jedna z największych tragedii w historii naszego kraju. W katastrofie lotniczej zginął m.in. ówczesny prezydent Lech Kaczyński oraz inne wysoko postawione w państwie osoby. Choć od tamtego dramatycznego zdarzenia minęło już blisko osiem lat, to wciąż budzi ono wiele emocji.
Pytania o Smoleńsk nie uniknął też Wojciech Kowalewski, który w 2010 roku był piłkarzem Sibiru Nowosybirsk. Były reprezentant Polski opowiadał o tym, jak potraktowano go w klubie oraz w jaki sposób do całej sytuacji odnosili się Rosjanie. - Reakcja klubu, wszystkich dookoła, była wspaniała, pełna troski, chęci pomocy. Wszyscy wiedzieli, że to bardzo ciężki moment nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich Polaków, ludzi po prostu. Na budynkach rządowych w akcie solidarności opuszczono rosyjskie flagi do połowy masztów. Rosjanie naszą niesamowitą tragedię także odczuli, byli pełni empatii, składali kondolencje. Dlatego nie chcę odnosić się do tego, co się wokół tamtego wydarzenia dzieje obecnie - opowiedział Kowalewski w rozmowie z "Plus Minus", dodatkiem do "Rzeczpospolitej".
- To jest przykre po prostu. Ja miałem zrozumienie, żal, współczucie, wszystko, czego potrzebowałem. Czułem, że Rosjanie, normalni ludzie, są blisko nas. W tych tragicznych momentach mocno się zbliżyliśmy, zainteresowali się historią naszego kraju. Oczywiście wolelibyśmy zwracać na siebie uwagę w innych okolicznościach, ale historia uczy, że tragedie bardziej przykuwają uwagę ludzi niż codzienność, kiedy kreuje się teorie niemające nic wspólnego z prawdą. W Nowosybirsku kierownik drużyny przed meczem jakiś czas po tragedii zapytał mnie, czego potrzebuję. Powiedziałem tylko, że chciałbym czarną opaskę na ramię. Obiecał, że nie będzie problemu - mówił Kowalewski.
- Jak przyjechaliśmy na stadion, czarne opaski mieli na sobie wszyscy koledzy z drużyny. Wszyscy w nich zagrali. Nikt żadnej polityki nie robił, ludzie mieli świadomość, że Polaków spotkała wielka tragedia, o której mówił cały świat. Ja to obserwowałem na Syberii i widziałem, jak wszyscy byli dotknięci tym, co się wydarzyło. I myślę, że dalej współczują - zakończył były bramkarz reprezentancji Polski.