A przecież on nie ma się czego wstydzić - jako jeden z nielicznych nie zawiódł. Zagrał tylko pół godziny, a mimo to zdążył strzelić bramkę w debiucie w reprezentacji.
- Bramka w debiucie to wspaniała sprawa, bardzo się z niej cieszę - przyznał wzruszony Robert reporterowi "Super Expressu" tuż po meczu. - Wierzę, że będę grał dla Polski przez wiele lat i strzelę mnóstwo goli.
Bierzmy się do roboty
Dobrze by było, bo Robert Lewandowski to chłopak z charakterem i w przeciwieństwie do większości polskich piłkarzy nie obraża się jak panienka po najdelikatniejszej krytyce. Ba, stać go nawet na samokrytykę.
- Co tu dużo gadać, z San Marino zagraliśmy gówniany mecz. Po prostu beznadziejny - mówi prosto z mostu. - Takie spotkania też czasem muszą się zdarzać. 2:0 z San Marino to nie jest powód do dumy, podobnie jak 1:1 ze Słowenią. Musimy wyciągnąć wnioski z tych dwóch spotkań i ostro wziąć się do roboty. Przecież jeszcze w tym roku czekają nas mecze z dużo mocniejszymi rywalami, choćby z Czechami. Z taką grą nie mamy z nimi szans.
Nie spocznie na laurach
Kariera Roberta rozwija się w błyskawicznym tempie. Ale młodziutki napastnik Lecha obiecuje, że nie spocznie na laurach. - Wielu było już takich, którzy świetnie się zapowiadali, a potem słuch o nich zaginął. Ja nie będę jednym z nich - zapewnia Lewandowski. - Zamierzam ciężko trenować, uczyć się od lepszych i strzelać coraz więcej bramek.
Pierwsze dwa mecze eliminacji pokazały, że na mistrzostwa świata w Republice Południowej Afryki prowadzi długa i wyboista droga. Bramki Lewandowskiego mogą się okazać bezcenne.