Po długiej kłótni Matthew postawił jednak na swoim, a że historia wyciekła do gazety "The Sun", to teraz z nieudaczników ze sklepu Celtów śmieje się cała Szkocja.
Matthew miał niedawno urodziny i za uzbierane pieniądze postanowił sprawić sobie bramkarską koszulkę ukochanego klubu z nazwiskiem Polaka. - Nie chciałem, tak jak inni kibice, bluzy Boruca. Uważam, że Załuska to świetny bramkarz, więc poprosiłem, aby to jego nazwisko wprasowano mi na bluzę - opowiada przejęty sześciolatek. - Niestety, pracownik sklepu powiedział mi, że nigdy o takim piłkarzu nie słyszał. Za chwilę dołączył do niego drugi i powiedział, że owszem, ktoś taki jak Załuska istnieje, ale gra w innym klubie. Oboje z mamą próbowaliśmy im wytłumaczyć, że od grudnia Łukasz ma kontrakt z Celtikiem, ale nie chcieli nam uwierzyć! - Matthew kompromituje tymi słowami pracowników wicemistrza Szkocji.
W końcu do akcji wkroczył menedżer sklepu, który postanowił sprawdzić w... Internecie, czy Załuska jest piłkarzem Celtów. Kiedy okazało się, że racja leży po stronie malca, pojawił się kolejny problem - w sklepie nie byli pewni jak poprawnie napisać nazwisko reprezentanta Polski. Ostatecznie, po sprawdzeniu pisowni w wyszukiwarce Google, wprasowano na bluzę "Zaluska" i Matthew odetchnął z ulgą. A "Super Express" postarał się, aby mały Szkot został wynagrodzony za te udręki.
- Dziwne, że w sklepie mnie nie znają, ale już ja się postaram, aby za pół roku wszyscy w Celticu wiedzieli, kim jestem - mówi "Super Expressowi" Załuska. - Nie miałem jeszcze oficjalnej prezentacji, może dlatego nie do wszystkich dotarło, że mam umowę z klubem. Ale dla mnie ważniejsze, że zna mnie prawdziwy kibic, bo za takiego uważam tego chłopca. Jeśli "Super Express" pomoże zorganizować wspólne spotkanie, to Matthew dostanie ode mnie w prezencie rękawice bramkarskie. Ujął mnie swoim zachowaniem, jest moim kibicem numer jeden w Celticu. Należy mu się nagroda!