Po ogłoszeniu nazwiska nowego selekcjonera reprezentacji Polski można było czuć powiew optymizmu wokół kadry. Wszak Fernando Santos udowodnił niejednokrotnie, że w roli selekcjonera radzi sobie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Z kadrą Portugalii sięgnął po mistrzostwo Europy i Ligę Narodów i zapowiadał, że do Polski również przyjechał osiągać sukcesy. Te na razie są sprawą niebywale odległą.
Boniek wprost o Santosie. Tak podsumował Portugalczyka
Bo wpierw Santos musi skupić się na tym, aby z kretesem nie przegrać eliminacji do mistrzostw Europy. A po klęsce z Mołdawią taka wizja nie jest wcale nierealna. Na słowa podsumowania meczu w Kiszyniowie zdecydował się Zbigniew Boniek. - Nie mam słów, trudno mi uwierzyć w to, co widziałem - zaczął były prezes w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - Widzę kilka przyczyn porażki: samozadowolenie po wygranym meczu towarzyskim z Niemcami, pełna dominacja nad Mołdawią w pierwszej połowie, wysokie i – wydawało się – bezpieczne prowadzenie do przerwy. To spowodowało, że w szatni ci chłopcy byli już myślami na egzotycznych wakacjach. Jeszcze 45 minut i wolne – myśleli. Widać, że brakuje kogoś z charyzmą, która mogłaby oddziaływać na cały zespół, kiedy coś się nie układa - dodał.
Boniek został zapytany również o Fernando Santosa. Były prezes PZPN zdecydował się porównać jego zachowanie z zachowaniem Paulo Sousy. - Po Czesławie Michniewiczu i mundialu prezes Cezary Kulesza postawił na trenera, który miał zapewnić wyniki i spokój medialny. Doświadczenia selekcjonera tej klasy nikt nie zakwestionuje, nikt się nie przyczepi i wydaje się, że kadra jest w odpowiednich rękach. Wobec Paulo Sousy formułowano różne zarzuty, teraz chyba nie ma wielkiej różnicy, na przykład w kwestii obecności na meczach ligowych - ocenił były reprezentant Polski.