– Zagracie dwa razy z Zaksą w półfinale Ligi Mistrzów, a między tymi meczami czeka was jeszcze starcie ligowe z tym rywalem. To chyba rzadkie wyzwanie?
– To będzie wyjątkowy tydzień, przecież nieczęsto grasz trzy razy z rzędu przeciwko temu samemu przeciwnikowi i to w meczach mających taki ciężar gatunkowy. To jednak pokazuje, że obie drużyny rozgrywają udany sezon, skoro walczą do tego momentu w europejskim pucharze, a i w lidze pozostają na czele tabeli. To nie było jesienią takie oczywiste. I myślę, że nie będą to ostatnie starcia między Zaksą a Jastrzębskim Węglem w tym roku.
– Mecz obrońcy tytułu w Lidze Mistrzów z mistrzem Polski na tym etapie pucharów to na pewno niespodzianka?
– Nie powiedziałbym, że byliśmy faworytami ćwierćfinału z Lube. Wydaje mi się, że raczej nie stawiano na nas i częściej prognozowano, że rywalem Zaksy w półfinale będą Włosi. Teraz możemy się cieszyć. Zaksa miała trochę korzystniejszą sytuację, bo nie musiała grać ćwierćfinału po wykluczeniu Rosjan. To zapewne w jakiś sposób jej pomoże, bo ma w nogach o dwa mecze mniej. Poza tym ostatnie ligowe spotkanie zagrała dzień przed nami. Może to sprawi, że będą nieco świeżsi od nas, ale z drugiej strony w tym momencie sezonu każdy jest już podmęczony i ma większe czy mniejsze kłopoty.
Koszmar siatkarzy Projektu Warszawa. „Sytuacja jest dramatyczna”
– Kalendarz gier jest teraz mocno napięty.
– Mam wrażenie, że liga i telewizja chyba nie zawsze działają na korzyść zespołów występujących w Lidze Mistrzów. Dla mnie to nienormalne, że w środę mamy półfinał europejskiego pucharu, a w poprzedniej kolejce ligowej graliśmy o 20.30 w niedzielę. Z kolei drugi półfinał Ligi Mistrzów zaplanowano na czwartek 7 kwietnia o 20.00 w Kędzierzynie, a mniej niż dwie doby później musimy już grać w Gdańsku ostatnie spotkanie w sezonie zasadniczym PlusLigi z Treflem. Nie wiem czy to decyzje ligi, czy telewizji, ale coś tu nie gra, ktoś chyba nie pomyślał nad tym terminarzem. Fajnie, że Polska ma dwa zespoły w najlepszej czwórce najważniejszego pucharu klubowego, ale oczekiwałbym, że decydenci będą bardziej dbać o zdrowie siatkarzy. Przecież to nie tak, że można sobie grać co dwa dni i pozostaje to bez wpływu na organizm.
Vital Heynen dla „SE” o odejściu Kubiaka: Zbudujcie mu pomnik!
– W marcu Zaksa przegrała niespodziewanie trzy mecze ligowe...
– Trochę wiem jak to wygląda w Zaksie i sądzę, że oni się przygotowują mocno fizycznie do ważnych spotkań pod koniec sezonu, pracują nad siłą. Myślę, że zmęczenie dało się im we znaki w meczach, w których niespodziewanie ulegli, czyli przeciwko Czarnym czy Cuprum. A w PlusLidze, jeśli nie jesteś gotowy do walki na sto procent, możesz przegrać z każdym.
– Jeśli spędziło się w Kędzierzynie sześć lat, inaczej podchodzi się do meczów przeciwko byłej ekipie?
– Już kilka razy zagrałem przeciwko Zaksie po przejściu do Jastrzębia, więc nie jest to dla mnie jakaś nowość, niemniej zawsze pojawiają się specjalne odczucia. Przede wszystkim muszę jednak myśleć o tym, co mnie czeka na parkiecie i co zrobić, by pomóc Jastrzębskiemu Węglowi wygrać. W końcu to tylko mecz siatkówki i mam swoje zadania do wykonania. Poza tym odczuwam wyjątkową motywację przez to, że zdobyłem złoto Ligi Mistrzów rok temu i bardzo chciałbym to powtórzyć w innym klubie rok po roku. Samo to byłoby czymś wyjątkowym. I to jest mój cel numer jeden.
Ukraińskie siatkarki znalazły schronienie w Polsce
– Jak zmieniła się Zaksa po pańskim odejściu?
– To wyjątkowo stabilny zespół, trudno w nim znaleźć słabe punkty. Przez cały sezon pokazuje dobrą organizację gry, siatkarską jakość. Aż tak bardzo nie zmienił się skład od ubiegłego sezonu, chociaż oczywiście parę klocków poprzestawiano. Tyle że ci, którzy przyszli, doskonale i szybko wpasowali się w drużynę. Efekt jest taki, że kędzierzynianie niezmiennie prezentują wysoki poziom, taki sam jak w poprzednich sezonach.
Tragedia siatkarza wstrząsnęła światem sportu. Zasłabł na boisku, jego serce stanęło
– Do serii meczów z Zaksą trzeba się szykować w specjalny sposób?
– W ogóle nie mamy za wiele czasu na treningi, więc trudno nawet mówić o wyjątkowych przygotowaniach. Meczów jest mnóstwo, gramy co kilka dni, głównie podróżujemy. Niczego nowego na zajęciach nie wymyślimy. Trzeba po prostu utrzymać to, co wypracowaliśmy do tej pory, a potem dobrze się zregenerować i odpocząć fizycznie. W ostatnich sezonach to dla mnie norma, bo łączyłem w klubie grę o najwyższe cele ligowe oraz pucharowe.
– W finale Ligi Mistrzów jak przed rokiem zagrają kluby z Polski i Włoch. To dwie najsilniejsze siatkarskie ligi w Europie?
– Porównywanie lig jest zawsze trudne, bo style gry w Polsce i we Włoszech różnią się. Poza tym nie bierzemy pod uwagę ligi rosyjskiej, gdzie też nie brakuje silnych drużyn, chociaż teraz z wiadomych powodów ich nie ma w europejskiej rywalizacji i przez to ocena jest zaburzona. Polska liga jest jedną z najlepszych na świecie, to pewne, ale gdybym miał dzisiaj typować największego faworyta Ligi Mistrzów, byłaby nim Perugia. Co oczywiście wcale nie znaczy, że pozostali półfinaliści nie są mocni.
Bartosz Bednorz opuści Rosję jak Malwina Smarzek? „Będzie się ciągnąć za nim, że grał dla okupanta”