Adam Małysz przez lata stał się wielkim symbolem polskiego sportu. Nasz "Orzeł z Wisły" największe sukcesy osiągał wtedy, gdy sport w naszym kraju był w wielkim dołku i rodacy mogli cieszyć się wyłącznie jego zwycięstwami. Jak się okazało Małysz, który przez lata mocno się zmienił (niezwykłą metamorfozę mistrza skoków zobaczycie w galerii poniżej), zanim doszedł na szczyt musiał zmierzyć się z wielkim cierpieniem i problemami. Dopiero teraz, po wielu latach, zdecydował się opowiedzieć o koszmarze i kombinezonie, który sprawił, że przykro patrzyło się na jego męczarnie. Z pewnością wraz ze skoczkiem smuciła się cała jego rodzina, a kibice często mogli tylko zastanawiać się, co było nie tak. Tak trudne sytuacje pozwalają jednak często się zahartować i później osiągać wspaniałe wyniki, jak w przypadku Adama Małysza. Świadkami jego ostatniego wyznania na temat kombinezonu i męki z nim związanej byli dawni wielcy rywale z Niemiec - Sven Hannawald i Martin Schmitt.
Zobacz: Niepokojące wieści o Adamie Małyszu i żonie. Wszystko szło pięknie, aż stało się to. Dotknęło ich bardzo mocno
Adam Małysz, Martin Schmitt i Sven Hannawald wzięli udział w specjalnym wywiadzie w jednym czasie dla portalu sportowefakty.wp.pl. W jego trakcie "Orzeł z Wisły" zdecydował się na nieznane dotąd wyznanie, w którym opowiedział o trudnej sytuacji sprzed lat. Adam Małysz mógł tylko patrzeć i cierpieć w duchu, gdy widział technologie, jakimi dysponowali konkurenci z Niemiec. W Polsce nie dało się w czasach jego kariery zatrudnić ludzi w zasadzie od wszystkiego.
Z opowieści wielkiego mistrza skoków narciarskich wynika, że przez cały sezon musiał zmagać się ze sporym cierpieniem, na które nic nie mógł poradzić. Kombinezon z odzysku, jakim dysponował, nie tylko nie pozwalał na walkę o najlepsze pozycje, lecz także sprawiał, że Małysz czuł się niezwykle niekomfortowo i trudno się temu dziwić.
- Nie wiem, czy koledzy pamiętają 1998 rok. Miałem kombinezom od Harady i skakałem w nim cały rok. On miał nieco za długie nogawki, więc kombinezon był zagięty. Teraz to jest nie do pomyślenia. Byliśmy wtedy w skokach za słabym krajem, aby zatrudnić osoby pracujące nad różnymi technologiami - powiedział Adam Małysz.
Jego byli wielcy rywale z Niemiec mogli tylko uśmiechać się z niedowierzaniem. Ani Martin Schmitt, ani Sven Hannawald nigdy nie doświadczyli podobnych przeszkód, choć jeden przypomniał sytuację, która osobiście go denerwowała.
Zobacz: ROZPACZLIWY apel Adama Małysza. Zaczyna brakować pieniędzy, sytuacja jest DRAMATYCZNA
Okazało się bowiem, że nadmierna wojna technologiczna również może mieć opłakane skutki. W 2002 roku Martin Schmitt osiągał słabsze wyniki i wielu szukało przyczyn słabszej formy wielkiego niemieckiego mistrza. Po latach okazało się, że była ona dość prozaiczna i chodziło o niezbyt dopasowane... narty!
- Sven mógłby opowiedzieć, jak w 2002 roku, czyli wtedy, gdy wygrał turniej, w nartach Rosignolla wprowadzono pewną zmianę. Zupełnie mi nie pasowała! Nie mogłem z tym dojść do ładu. Skakałem nawet pięć metrów krócej na tych nartach. Wszelkie zmiany technologiczne muszą więc być dopasowane indywidualnie - komentował Schmitt.
Dziś czasy zupełnie się zmieniły i dzięki temu, że Adam Małysz pokonał swoje cierpienia, a najbliżsi mocno go wspierali mimo przeciwności, polska reprezentacja ma jedną z najbardziej zaawansowanych technologii w dziedzinie sprzętu na świecie. Z pewnością przyczyniły się do tego sukcesy Małysza, który popularyzował skoki narciarskie nad Wisłą jak nikt!