Michal Doleżal

i

Autor: PAWEŁ SKRABA / SUPER EXPRESS Michal Doleżal

Michal Doleżal nie zamierza odpuścić. Widzi duży problem, oczekuje wyjaśnień

2022-02-16 8:22

Oczekiwanie na igrzyska olimpijskie było ogromne, ale dla skoczków najważniejsza impreza czterolecia jest już przeszłością. Mimo wielu obaw, reprezentacja Polski wypadła w Pekinie naprawdę solidnie. Przebieg sezonu nie wskazywał na to, że w każdym konkursie podopieczni Michala Doleżala powalczą o medale, a Dawid Kubacki wróci do kraju z brązem. Niestety, podczas igrzysk wiele dyskusji wywołały kwestie sprzętowe, o których jest od pewnego czasu bardzo głośno. Czeski trener także widzi w tym spory problem, o czym szczerze opowiedział.

Mimo trudnych warunków związanych z pandemią koronawirusa, sportowcy mogli w pewnym stopniu odczuć magię igrzysk. Wyjątkowość imprezy rozgrywanej raz na cztery lata, podczas której musisz dać z siebie wszystko w danym momencie, wywołuje ogromne emocje. Nie zawsze są one pozytywne, ale kibice sportu oczekują przede wszystkim sportowej rywalizacji. Tymczasem w skokach narciarskich coś poszło nie tak, a wojna technologiczna rozpoczęła się już tuż przed wylotem do Pekinu. W Willingen polscy skoczkowie wrócili do rywalizacji i zameldowali się w czołówce, ale Stefan Horngacher postanowił donieść na ich nowe buty. Oficjele FIS-u zakazali używania tego sprzętu, który Polacy długo testowali. Trener reprezentacji Niemiec wywołał też burzę, gdy zaprotestował przeciwko nartom firmy Slatnar. W związku z tą skargą Mikka Jukkara – kontroler FIS – sprawdził wszystkie narty przed startem rywalizacji w Pekinie. Niestety, nawet to nie uchroniło igrzysk od zamieszania związanego ze sprzętem. Emocje sportowe przysłoniły afery związane z naginaniem przepisów.

Ojciec Stocha dobitnie podsumował ulubieńca Horngachera. Zdradził, co mu powie w Zakopanem. Nie pozostawił złudzeń

Sonda
Czy Niemcy oszukiwali podczas konkursów olimpijskich?

Doleżal widzi w FIS duży problem

Prawdziwym szokiem był konkurs drużyn mieszanych. Konkurencja ta debiutowała na igrzyskach i od razu zapisała się na stałe w historii dyscypliny. Aż 5 zawodniczek zostało zdyskwalifikowanych, mimo że w zawodach indywidualnych tak nie było. Wszystkie wykluczenia dotyczyły czołowych reprezentacji, co wykorzystały drużyny z Rosji i Kanady. Jedynie Słowenia uniknęła dyskwalifikacji i sięgnęła po złoto z ogromną przewagą. Ale szalony mikst nie zamknął zamieszania ze sprzętem. Po konkursie mężczyzn na dużej skoczni prawdziwą burzę wywołały zdjęcia kombinezonu Karla Geigera. Niemiec skakał w Chinach przeciętnie, ale w najważniejszym momencie się przełamał i wywalczył brązowy medal – kosztem Kamila Stocha. Kibice nie mogli zrozumieć, jakim cudem podopieczny Horngachera nie został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon. Praca kontrolerów stała się wyjątkowo niezrozumiała, co podkreślił też Michal Doleżal.

Michal Doleżal rozstanie się z reprezentacją Polski?! Dwaj poważni kandydaci do zastąpienia go

- Nie byłoby dyskusji, gdyby wszystko działało, jak powinno. Nie trzeba więcej mówić na ten temat. Dla nas to nie jest czas na debatę sprzętową. Stale staramy się rozwijać w tej kwestii, ale koncentrujemy się na skokach. One zawsze są podstawą. Sprzęt może później pomóc, ale bez dobrego skoku nic nie pomoże. Tej zimy były różne sytuacje ze sprzętem, ale to już historia. Jestem pewien, że ten temat będzie poruszony po sezonie. Nie chcę, żeby zawodnicy to odczuli, ponieważ najważniejsze są skoki. Później będziemy dyskutować o sprzęcie – przyznał trener polskich skoczków w rozmowie ze Skijumping.pl.

W galerii poniżej poznasz sprawcę olimpijskiego zamieszania:

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze