Iga Świątek po triumfie w US Open zrobiła sobie dłuższą przerwę w startach. Był czas na odpoczynek, nacieszenie się ostatnim sukcesem oraz oczywiście spokojny trening przed kolejnymi turniejami. Najbliższy już w przyszłym tygodniu w Czechach, tuż za polską granicą. - Potwierdzam, że zagram w Ostrawie. Także zapraszam serdecznie wszystkich kibiców do wspierania mnie z trybun, na których panuje niesamowita atmosfera - powiedziała Iga Świątek, która w rozmowie z "Super Expressem" skomentowała m.in. zmiany, jakie wprowadził w jej tenisie trener Tomasz Wiktorowski.
"Super Express": Które zwycięstwo bardziej smakuje? To w paryskim Roland Garros, gdzie udźwignęła pani ogromną presją murowanej faworytki, czy to w US Open, kiedy po licznych problemach sama była pani zaskoczona triumfem?
Iga Świątek: Ciężko to porównać. Na pewno w Paryżu więcej było tej presji związanej z oczekiwaniami, bo wszyscy spodziewali się, że na mączce będę grała dobrze. W Nowym Jorku większym wyzwaniem było za to wytrzymanie fizyczne w tej części sezonu szybkiej i intensywnej gry na twardym korcie. Cieszę się, że na każdy mecz byłam gotowa i przed samym turniejem byłam w stanie obniżyć oczekiwania, skoncentrować się na tym co tu i teraz i nie wracać już w głowie do tego, co było w pierwszej części sezonu.
- Lubi pani matematykę, a o tenisie często mówi pani jak o rozwiązywaniu matematycznych zadań. To w Nowym Jorku, wobec problemów z piłkami i szybką nawierzchnią, było najtrudniejszym zadaniem z jakim musiała się pani zmierzyć?
- Nie powiedziałabym, że najtrudniejszym, bo trudniejsze były te momenty, kiedy mi nie wychodziło i nie osiągałam takich sukcesów. Na przykład gra na trawie jest dla mnie bardziej wymagająca i wciąż to będzie moim wielkim celem, żeby nauczyć się technicznie i taktycznie na niej grać. Ale faktycznie triumf w US Open smakuje bardzo dobrze, lepiej niż te na mączce, bo więcej pracy musiałam włożyć, żeby poczuć się komfortowo na korcie.
- Właśnie związała się pani kontraktem z agencją IMG, gigantem na rynku menedżerskim. Czego pani oczekuje po tej współpracy?
- Przede wszystkim dla mnie to jest naturalny rozwój, bo myślę, że dzięki aktualnej pozycji w tenisie moja marka stała się bardziej globalna. IMG może pomóc chociażby w pozyskaniu współpracowników za granicą, ale także zapewnić kompleksową opiekę na co dzień w tenisowym tourze. Agencja ma mnie wspierać w obszarze biznesowym, w jakimś sensie dopełnić to, co już osiągnęliśmy w Polsce i jaką pozycję tu zbudowaliśmy. Zobaczymy jakie korzyści ta współpraca mi przyniesie, ale jestem bardzo podekscytowana i uważam, że to dobry krok.
- Triumf w US Open był impulsem, który ostatecznie przesądził o podjęciu tej decyzji?
- To nie jest tak, że taką współpracę nawiązuje się w tydzień. Planowałam to już od dłuższego czasu, a teraz udało się to dopiąć. W kontakcie z IMG byliśmy od dość długo, a teraz wyjaśniło się, że ta agencja będzie w stanie dobrze wpisać się w moje plany.
- Od początku tego sezonu i współpracy z trenerem Tomaszem Wiktorowskim zmieniała pani swój styl gry na bardziej agresywny, z szybkim przejmowaniem inicjatywy i wywieraniem presji na rywalkach. Czy do pani tenisowego repertuaru wrócą skróty, których ostatnio było dużo mniej?
- Powiem szczerze, że dzięki temu, że jest ich mniej, wygrywam (śmiech). Mam nadzieję, że jeszcze wrócą, ale będą wtedy lepszej jakości. Będziemy to trenować. Ale faktycznie mój tenis stał się bardziej ofensywny i to zasługa trenera, bo to on sprawił, że zdecydowałam się na takie kroki. Zaufałam mu od początku, wierząc, że to przyniesie pożądany efekt. Cieszę, że teraz to ja mogę wywierać presję na rywalkach i korzystać lepiej z tych zasobów, które mam.
- Lubi pani słynne memy z "Robercikiem" i "paletkarką", którymi internauci komentują dowcipnie pani rywalizację z Robertem Lewandowskim o miano największej gwiazdy w polskim sporcie? Była jakaś interakcja na ten temat z "Lewym"?
- Dotychczas nie było, bo nie mieliśmy okazji, ale jak zobaczymy się gdzieś, to może poruszę ten temat (śmiech). Przede wszystkim cieszę się, że ludzi to bawi, bo przecież sport to jest też rozrywka. Mam nadzieję, że te memy skończą się na eleganckim poziomie i ten humor nie przekroczy pewnych granic. Jak na razie mnie te memy śmieszą, są dobre.
- Hubert Hurkacz nie je mięsa, a Novak Djoković unika glutenu i pochłania różne orzechy czy fasolki. A jaką dietę pani stosuje? Pełna swoboda?
- Nie stosuję żadnej specyficznej diety. Raczej mam tu swobodę i przyznam, że bardzo mi to pomaga, bo bardzo bym chciała mieć odpowiedni balans w swoim życiu. Wiadomo, że są rzeczy, których unikam na przykład w czasie ciężkiego treningu albo turniejów, ale mimo wszystko pozwalam sobie na coś słodkiego albo inny posiłek, który można nazwać grzeszną przyjemnością.
- Maciej Ryszczuk, monitorujący pani poziom zmęczenia trener od przygotowana fizycznego, ma na tę dietę wpływ?
- Jest osobą, do której się zwracam, kiedy mam jakieś pytania lub wątpliwości. Ma wpływ na moją dietę, ale też nie jest tak, że mamy tutaj jakiś rygor. Maciek też zdaje sobie sprawę, że z odpowiednią swobodą ja też będę czuła się szczęśliwsza i będę miała więcej energii, żeby skupić się na rzeczach dla mnie ważniejszych czyli ciężkiej pracy na korcie czy na siłowni.
- Jest pani nie tylko tenisistką, ale też pracodawcą zatrudniającym trenerów, psychologa czy menedżerów. Jaką jest pani szefową? Surową i wymagającą czy łagodną?
- Oj, to jest skomplikowana kwestia, bo sport jest taką strefą życia, w której płacę za to, żeby ktoś mi mówił co mam robić (śmiech). Dlatego czasami jest to wymagające, ale znam już ludzi, z którymi pracuję, od dłuższego czasu i wiem, że można im zaufać. Mam nadzieję, że jestem dobrym szefem, ale - szczerze mówiąc - spędzamy ze sobą tyle czasu w tourze, że dla mnie najważniejsze jest nie to, żebym była dobrą szefową a oni dobrymi pracownikami, ale to, żebyśmy mięli dobrą relację i dobrze się dogadywali.
- Pani idolem numer 1 jest Rafael Nadal, ale Rogera Federera, który właśnie skończył karierę, też pani lubi i podziwia. Za co najbardziej?
- Przede wszystkim podziwiam jego klasę, na korcie i poza nim. On ma w sobie dużo swobody i ma się wrażenie, że nie wkłada dużo wysiłku w to co robi na korcie i to jest na pewno wyjątkowe. Sama nie wiem, czy byłabym w stanie zaimplementować to do swojej gry. Oglądanie jego tenisa jest bardzo satysfakcjonujące, więc na pewno będę wracać do wielkich meczów, które rozegrał kiedyś.