Nie ma, że nic się nie stało...
Były bramkarz mocno czekał na Euro 2024. Liczył, że wreszcie reprezentacja pokaże, że jest drużyną. Już po porażce z Holandią był mocno zaniepokojony, mimo że biało-czerwoni zbierali pochwały za dobrą grę. Po Austrii był już wściekły. - Nie ma, że nic się nie stało. Ta kadra zmierza donikąd! - denerwuje się pan Jan. - Te mecze miały dać odpowiedź na to, czy mamy drużynę. W pierwszym meczu Holendrzy ośmieszyli nas dochodząc do wielu sytuacji, a w drugim Austriacy, którzy i tak zagrali słaby mecz – mówi.
Zaczęło się dmuchać w balonik...
Tomaszewski ma pretensje do Michała Probierza za zestawienie składu na Austrię. - Mieliśmy na Holandię wystawić najlepszą jedenastkę - przekonuje. - To proszę mi wytłumaczyć do jasnej cholery: dlaczego w kolejnym meczu są cztery zmiany? Coś tutaj nie gra! Ktoś ten skład losuje! Nie ma żadnej stabilności. Zaczęło się dmuchać w balonik, że wspaniała gra była z Holandią. Była wspaniała ale w ofensywie, a w obronie oni mieli siedem setek. Dla mnie to wyglądało tak, jakby nasi piłkarze wyszli jak ten zajączek i krzyczeli: "Jestem królem zwierząt!". Zobaczył, że tam lew wychodzi i mówi: "Coś mi się popiep…" - wścieka się.
Przemysła Ofiara po klęsce reprezentacji Polski na EURO: Fałszujący organista [SUPER OKIEM]
Piłkarze uwierzyli, że są królami...
Tym mocniej Tomaszewski żałuje porażki z Austrią. Szczególnie, że rywale nie zagrali wielkiego meczu. - Ale pokazali, że są drużyną – zauważa legendarny bramkarz. - Nie mieli za dużo sytuacji. Nie mogę zrozumieć tego, że piłkarze uwierzyli po meczu z Holandią, że są królami zwierząt. Za dużo było obiecanek. Robert mówił, że nie tego się spodziewali. Ale kto ten balonik pompował? Wy sami! Bramkarz austriacki mówił, że nie boi się Lewandowskiego, ale to najlepszy napastnik na świecie. A my? Będzie wojna i musimy wygrać. Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce – kończy zdenerwowany Tomaszewski.