- Zmiany dokonane w meczu z Austrią były błędne, nic nam nie przyniosły. W dużym stopniu to zadecydowało, że przegraliśmy – mówi o meczu z Austrią Henryk Kasperczak, znakomity przed laty piłkarz, a później trener, mieszkający obecnie we Francji.
"Super Express": - Spodziewał się pan tak szybkiego odpadnięcia reprezentacji Polski z turnieju?
Henryk Kasperczak: - Zacznijmy od tego, że w takich imprezach liczy się zwycięstwo i wynik. Nie ma przeproś, bo jeżeli nie zdobywa się punktów to się odpada i tak się stało. Byłem optymistycznie nastawiony do występu naszej reprezentacji, gdyż podobał mi się sposób grania i walka do końca w meczach towarzyskich przed EURO. Wierzyłem, że Holandia i Austria są do pokonania. Nie sprawdziły się moje oczekiwania, choć zespół szczególnie w pierwszym meczu pokazał charakter. Trafiliśmy na zespoły które prezentują się dobrze, szczególnie Austria.
- Rozumie pan, dlaczego selekcjoner Michał Probierz dokonał aż czterech zmian w składzie wyjściowym na Austrię?
- To była jego decyzja. Uważam, że stoper Salamon zagrał dobry, a nawet bardzo dobry mecz przeciwko Holandii. Ta zmiana... no nie wiem. Dawidowicz wyzdrowiał i trener postawił na niego, może i zrobił błąd.
- Selekcjoner zmienił też ustawienie, bo przeciwko Austrii wyszło dwóch napastników. To był dobry pomysł?
- Myślę, że trener grał wyłącznie o zwycięstwo i stąd taka decyzja. Porażka, a nawet remis oznaczał koniec naszych szans na wyjście z grupy, dlatego poszedł va banque i zaryzykował. W zasadzie dobrze zrobił, bo Krzysztof Piątek strzelił bramkę. Problemem były zmiany w czasie meczu, które nie wyszły selekcjonerowi. Moim zdaniem Piątek i Buksa dobrze pracowali, a Lewandowski i Świderski nic nie wnieśli skutecznego w grze. To były błędne zmiany, które nic nam nie przyniosły, a każdy zawodnik austriacki, który wszedł na boisko wniósł dużo i poprawił jakość. Dlatego w dużym stopniu to zadecydowało, że przegraliśmy. Jest jeszcze jedna ważna przyczyna naszej porażki.
- Jaka?
- Potwierdziło się, że nasza reprezentacja ma kolosalne problemy w wykańczaniu akcji ofensywnych. Brakuje ofensywnej skuteczności, skoro strzeliliśmy tylko po jednej bramce w obu meczach. Zmiana składu mogła mieć znaczenie. Selekcjoner na co dzień jest z piłkarzami, ale dla mnie dziwne było takie działanie. W sytuacji gdy drużyna prezentuje się dobrze, jak w meczu z Holandią, to trzeba dać jej możliwość kontynuowania tego i postawić na tych samych chłopaków. Natomiast później nastąpiły jeszcze zmiany w czasie meczu, które nic nie wniosły, szczególnie w grze ofensywnej. Do tego doszło, że obaj wahadłowi grali za bardzo cofnięci, a to oni mają stwarzać sytuacje bramkowe napastnikom. W zależności od przeciwnika i tego, czy ma silnych piłkarzy na skrzydłach, to trzeba zmienić ustawienie zespołu, ale nie wiem czy byliśmy na to przygotowani.
Krzysztof Piątek i Paweł Dawidowicz tłumaczyli się z porażki z Austrią. Zaczęło się nietypowo
- Michał Probierz powiedział, że nie żałuje żadnej decyzji, jaką podjął w obu meczach.
- Wziął odpowiedzialność na swoją klatę i koniec. Zadecydował przed meczem właśnie tak, a wiadomo, że zawodnik słucha selekcjonera. Powinien powiedzieć, czy jednak nie popełnił błędów przy zmianach, bo pewne rzeczy było widać. Czasami trenerzy zmianami wygrywają mecze, a tu była inna sytuacja. Dużo było zmian, ale nic nie wniosły. Tak się zdarza.
- Zna pan Francuzów mieszkając w tym kraju od lat. Jak podejdą do meczu z Polską?
- Na pewno bardzo poważnie jak zawsze. Nie myślą o jakimś drugim składzie, bo trzeba spojrzeć na to, jaki jest układ tabeli. Będą grali tak, żeby być pierwszymi w grupie. Tym bardziej, że jeszcze trzy drużyny mają szanse na zajęcie pierwszego miejsca. W takim turnieju zawsze się liczy, żeby być w jak najlepszej pozycji przed kolejną fazą. Francuzi zawsze dążyli, żeby być najlepszymi i jak najwyżej, więc z ich strony nie będzie żadnej kalkulacji. Natomiast jeśli nasza drużyna pod względem mentalnym będzie to kontynuowała i wyglądała jak w pierwszych meczach, a do tego sprzyjać jej będzie szczęście w ofensywie, to może być różnie. Trzeba być optymistą, choć wiadomo, że będzie to nasz najtrudniejszy przeciwnik w turnieju.