"Super Expess": - Zagrał pan na EURO 2008. Turniej był dla pana szczególny?
Roger Guerreio: - Oczywiście, do dzisiaj wspomnienia z tamtego turnieju są dla mnie wyjątkowe. Mistrzostwa nie wyszły nam jako drużynie najlepiej, to jednak miałem w nim swoje powody do satysfakcji.
- 16 lat temu Polska po raz pierwszy uczestniczyła w mistrzostwach Europy. Jak wspomina pan tamtą otoczkę?
- Wtedy cały kraj żył tym turniejem. Przede wszystkim, że kadra miała za sobą bardzo udane eliminacje i każdy był ciekawy, jak Polacy po raz pierwszy zaprezentują się na imprezie. Sami byliśmy wyjątkowo podekscytowani, część zespołu miała za sobą doświadczenia poprzedniego mundialu w Niemczech. Niestety, skończyło się tylko na dużych oczekiwaniach. Już pierwszy mecz i dwa gole Lukasa Podolskiego szybko odarły nas ze złudzeń. Kto wie, jak potoczyłyby się nasze losy, gdybyśmy dowieźli wygraną z Austriakami.
- W tamtym turnieju pan jako jedyny strzelił gola dla Polski i jest pierwszym reprezentantem naszego kraju z bramką na EURO. Jak pan się z tym czuje?
- Jestem z tego powodu bardzo dumny. Pamiętam tamten moment, bramka w meczu z Austrią, która dawała nam prowadzenie. Szkoda, że finalnie nie udało się nam wygrać, a same mistrzostwa zakończyliśmy na ostatnim miejscu w grupie. Z pewnością liczyliśmy na więcej, ale nie mieliśmy jednak łatwo, ponieważ rywalizowaliśmy z Niemcami i Chorwatami.
- Z częścią aktualnych kadrowiczów pan jeszcze występował w drużynie narodowej.
- Zgadza się, kiedy byłem w reprezentacji debiutowali w niej Robert Lewandowski i Wojtek Szczęsny. Po jednym i drugim było widać, że są zawodnikami o wybitnych umiejętnościach, chociaż chyba w tamtym momencie nikt nie przypuszczał, że ich kariery mogą potoczyć się w taki sposób. „Lewy” gra w Barcelonie, wygrał Ligę Mistrzów, jest rozpoznawalny na całym świecie, Szczęsny gra w Juventusie. Jeszcze w Legii Warszawa, a później również w reprezentacji miałem okazję grać wspólnie z Kamilem Grosickim. Trochę tych znajomych twarzy jeszcze jest, chociaż zdaję sobie sprawę, że dla każdego z nich mistrzostwa Europy to może być pożegnanie z kadrą.
- Mówił pan, że wtedy Polska miała trudne zadanie, to co mamy powiedzieć teraz?
- Faktycznie, Francja, Holandia i Austria wyglądają na groźne zestawienie. Z drugiej strony chyba każdy zdaje sobie sprawę ze skali trudności. Myślę, że wyjście z tej grupy będzie sukcesem.
- Jak bardzo zmieniła się reprezentacja Polski na przestrzeni lat?
- Bardzo się zmieniła. Przede wszystkim drużyna zaczęła regularnie występować na turniejach rangi mistrzowskiej, co jeszcze 20 lat temu wcale nie było takie oczywiste. Poza tym kadra narodowa z „moich” czasów nie miała gwiazd najlepszych klubów, takich jakimi obecnie są Lewandowski, Zieliński, Szczęsny, Kiwior, czy Szymański. Uważam, że obecna kadra ma dużo więcej jakości i przede wszystkim doświadczenia wyniesionego z poprzednich turniejów. Tego nam bardzo brakowało w 2008 roku, a to może okazać się olbrzymim kapitałem podczas najbliższych mistrzostw.
- Czy Polacy wyjdą z grupy?
- Mocno będę ściskał kciuki. Myślę, że cztery punkty powinny dać awans, a potem o wszystkim będzie decydował jeden mecz.
- Czy śledzi pan zmagania Ekstraklasy?
- Owszem, stale patrzę na to, co dzieje się w polskiej lidze. Muszę przyznać, że miniony sezon był bardzo zaskakujący.
- Co pana zaskoczyło najmocniej?
- Przede wszystkim kształt podium. Jagiellonia jako mistrz Polski to niemała niespodzianka, tym bardziej, że jeszcze przed rokiem do końca biła się o utrzymanie, podobnie jak drugi Śląsk Wrocław. To tylko potwierdza, że liga polska jest wyrównana. Podobnie było w czasie, kiedy ja w niej grałem. Pamiętam sezon, w którym do końca o tytuł najlepszej drużyny ścigały się Zagłębie Lubin i GKS Bełchatów. Oczywiście, patrzę także na wyniki Legii, w której grałem przez kilka lat. Myślę, że trzecie miejsce i awans do europejskich pucharów to niezłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę bardzo intensywny sezon w wykonaniu warszawskiego klubu.