„Super Express”: - Zdarza się, że po kolejnych ciężkich treningach siadacie sobie w domu i mówicie: „Mamy już dość tego sportu”?
Anna Lewandowska: - W życiu! Szczególnie ja. Podczas ostatniego urlopu Robert mówi mi: „Ania, ja teraz robię tylko plan minimum”, czyli wszystko zgodnie z planem przygotowań. „No chodź ze mną pobiegać” - prosiłam. „Obiecuję, że będzie ci lepiej!”. I dał się namówić. Ja z Roberta siostrą Mileną zrobiłyśmy 5 kilometrów, a mąż z moim bratem 2,5. Od razu lepiej się czuł!
- Jak to jest być dietetykiem Roberta Lewandowskiego?
- Sama przyjemność. Robert mnie słucha i mi ufa. Nawet kiedy nie ma mnie w Monachium, dostaje rozpiskę i sam potrafi sobie zorganizować posiłek. Czasami mnie wkurza, że po meczach wieczorem chce pić sok z cytrusów. Jest 21:30, a Robert zamawia sok pomarańczowy. Raz, drugi, trzeci. „Robert, nie! Zobacz jakie ma to przełożenie na wyniki organizmu” - tłumaczę. Kiedy zauważył różnicę, faktycznie przestał. Kolejna sprawa: kiedyś nie lubił kaszy gryczanej. A ja tak zaczęłam ją przyrządzać, że zaczął jeść ze smakiem. Nigdy nie chciał też gorzkiej czekolady. Spróbował i teraz zjada z przyjemnością.
Zobacz: Lewandowski strzelił gola piętką! Przypomniał swój debiut w Ekstraklasie [WIDEO]
- A czego nie może jeść?
- Kiedyś było tak, że jak jechał z Poznania do Warszawy to był on, a obok pasażer - góra słodyczy. To się wszystko pozmieniało. Robert nie ma ostrej diety, to jest inny styl życia. Zero glutenu, nabiału, produktów puszkowanych, tłustych sosów, kukurydzy, soi. Wprowadziliśmy zamienniki. Śmieją się ze mnie, że wynajduję specyfiki, a przecież one w Niemczech czy USA są już bardzo znane! „Lewandowska znów wymyśliła jakieś jagody goji” - czytam, ale jagody goji to nic nowego i wymyślnego. Są coraz bardziej popularne, a jakie zdrowe!
- Podobno rozpisujesz również dietę innym kadrowiczom.
- Tak, współpracuję z chłopakami z reprezentacji. Ostatnio dołączyli Artur Sobiech czy Karol Linetty. Na przykład Arek Milik, z którym współpracuję już od roku, niesamowicie trzyma się wszystkich ustaleń.
- Tak szczerze, kiedy ostatnio zjedliście np. hamburgera?
- Trudno sobie przypomnieć. Jakieś hamburgery były chyba po zdobyciu mistrzostwa Polski z Lechem (2010 - red.). Ze trzy lata temu był kebab i pamiętam, że Robert na drugi dzień źle się czuł. Tak to wygląda, coś za coś - jak jesz zdrowo, to kiedy tylko raz zdecydujesz się na fast-food, od razu masz gorsze samopoczucie.
Sprawdź: Złota Piłka: Kto głosował na Roberta Lewandowskiego? Na kogo głosował Polak?
- Czy jest jakieś danie, które przygotowujesz Robertowi i wiesz, że po zjedzeniu na pewno strzeli gola?
- Są takie dwa, ale to tajne informacje i nie chcę zdradzać (śmiech). Przed każdym meczem na pewno muszę mu robić „kulki mocy”. Robert bardzo tego pilnuje. No i musi ich być więcej, bo koledzy z Bayernu mu wyjadają, kiedyś Bastian Schweinsteiger, a teraz głównie Thomas Müller. Jest to zmiksowany daktyl, wiórki kokosowe, pestki dyni, pasta sezamowa. Pychota. Przed meczem, kiedy jest głodny, a nie chce jeść batona, bierze te kulki. Dodają mnóstwo energii!