Bayern Monachium – TSG Hoffenheim 4:0 (2:0)
Bramki: 16. Gnabry, 30. Lewandowski, 82. Choupo-Moting. 87. Coman
Kartki: Samassekou, Rudy, Raum, Grillitsch
Bayern: Neuer - Pavard, Upamecano, Hernandez (46. Sule), Richards - Kimmich, Sabitzer (77. Tolisso) - Gnabry (77. Sane), Mueller (65. Choupo-Moting), Musiala (70. Coman) - Lewandowski
Hoffenheim: Baumann - Posch, Grillitsch, Richards - Akpoguma (27. Rutter), Samassekou (58. Rudy), Geiger, Raum - Bebou, Kramarić, Bruun Larsen (58. Skov)
Pomimo tego, że lwia część trenerów i zawodników występujących w Bundeslidze zdaje sobie sprawę z tego, jak klasowym napastnikiem jest Robert Lewandowski, mało kto potrafi zatrzymać kapitana reprezentacji Polski, o czym znów przekonaliśmy się już w 2. minucie meczu z Hoffenheim. Napastnik Biało-czerwonych świetnie odwrócił się z piłką w polu karnym rywali, położył Olivera Baumanna, podciął nad nim piłkę i… nie trafił do siatki. Na szczęście dla Lewandowskiego, jakiś czas później miał on szansę na zrehabilitowanie się za pudło z początku meczu i zrobił to w fenomenalny sposób. W 30. minucie „Lewy” zamykał akcję dwóch na dwóch z Thomasem Muellerem i pokusił się o finezyjny strzał sprzed pola karnego, pokonując golkipera Hoffenheim strzałem z dystansu na długi słupek.
Zanim jednak do tego doszło, wynik meczu otworzył Serge Gnabry, który nie był atakowany przez żadnego przeciwnika na prawym skrzydle, dzięki czemu w 16. minucie, bez problemu trafił do siatki zespołu, w którym miał okazję grać w przeszłości. Na zakończenie pierwszej połowy, Robert Lewandowski znów miał okazję na bramkę po tym, jak Stefan Posch nie trafił w piłkę. Kapitan Polaków po raz kolejny stanął oko w oko z Baumannem i… trafił prosto w bramkarza.
W drugiej części meczu, piłkarze Bayernu nie naciskali zbyt mocno, nie chcąc się forsować przed kolejnym spotkaniem Ligi Mistrzów, gdy już 2. listopada przyjdzie im się zmierzyć z Benfiką w Monachium. Nie oznacza to jednak, że ekipa prowadzona przez trenera Juliana Nagelsmanna nie atakowała. Mistrzowie Niemiec raz po raz nękali Olivera Baumana, dzięki czemu strzelili jeszcze dwie bramki. W 82. minucie, po rzucie rożnym, piłka wróciła szczęśliwie pod nogi Maxima Choupo-Motinga, a ten nie mógł zmarnować takiego prezentu. Chwilę później, Kingsley Coman urwał się na prawym skrzydle i wjechał w pole karne, mając mnóstwo czasu i miejsca na wykończenie akcji. Francuz co prawda mógł starać się jeszcze podać piłkę do Robert Lewandowskiego, ale ostatecznie zdecydował, że sam spróbuje szczęścia i to mu się opłaciło.
Bayern Monachium dzięki zwycięstwu nad Bayerem Leverkusen utrzymał prowadzenie w tabeli Bundesligi. Zwycięstwo w tym spotkaniu wcale nie wydawało się takie pewne przed jego rozpoczęciem, bowiem w 7. kolejce mistrzowie Niemiec ulegli na swoim boisku Eintrachtowi Frankfurt, dla którego było to… pierwsze zwycięstwo w sezonie! Mecz z „Aptekarzami” pokazał jednak, że tamta porażka była jedynie wypadkiem przy pracy. Fani „Die Roten” mają nadzieję, że swoją dominację ich ulubieńcy, z Robertem Lewandowskim na czele, pokażą również w meczu przeciwko TSG Hoffenheim.