Gorawski po powrocie do kraju z Rosji wytargował sobie pensję w wysokości 70 tysięcy zł miesięcznie. Miał wprowadzić Górnika do ekstraklasy, ale przyplątała się kontuzja stawu skokowego. "Gora" musiał pauzować, a Górnik został w I lidze. Kiedy w klubie zmieniły się władze okazało się, ze to Damian winien jest wszystkiemu co złe. A poza tym jest za drogi...
Przeczytaj koniecznie: Saleta śmiał się z Najmana
Próby zerwania kontraktu storpedował PZPN, który w lipcu orzekł, że klub zobowiązany jest Gorawskiemu płacić, a umowa jest ważna.
Teraz zabrzanie wykryli, że piłkarz jest... w zasadzie inwalidą. Historia ciągnie się od roku 2006. Wtedy to, tuż przed MŚ w Niemczech wykryto u Gorawskiego arytmię serca. Dwukrotnego mistrza Polski (2003 i 2004 z Wisłą) w kadrze zastąpił Bartosz Bosacki, a "Gora" wyjechał grać w piłkę w Rosji.
Przez 39 meczów nie miał żadnych dolegliwości w składzie FK Moskwa.
Potem przeszedł do Szynnika Jarosławl i przez 18 spotkań też serce mu nie nawaliło. Dopiero po w Zabrzu, po konflikcie z nowym zarządem, zaczął wyglądać na poważnie chorego. Przynajmniej dla działaczy Górnika.
Patrz też: Haye chce upokorzyć rywala
Są i tacy, którzy twierdzą, że "Gora" sforsował serce w licznych romansach. Kolekcja jego partnerek jest imponująca. Że przypomnimy tu ex-kandydatkę na Miss Universum Natalię Siwiec, potem Kasię Kraszewską, a ostatnio aktorkę Anię Prus.
Osobnikowi tak kochliwemu "pompa" prędzej czy później musi zacząć szwankować. Ale żeby zaraz zwalniać z pracy...
Górnik Zabrze. Klub ma problem z Damianem Gorawskim
Od kilku miesięcy Górnik Zabrze próbuje znaleźć pretekst by pozbyć się z zespołu Damiana Gorawskiego. Z 31-letnim piłkarzem zawarto umowę o pracę w roku 2009, teraz okazuje się, że zatrudniono pół-inwalidę.