- Obrona, obrona i jeszcze raz obrona - tłumaczą piłkarze Arki nową, bardzo skuteczną filozofię futbolu ich trenera Czesława Michniewicza. W pięciu listopadowych meczach ligowych gdynianie nie stracili żadnej bramki, ale strzelili tylko dwie. Do 71 minuty wydawało się, że gospodarze znów zafundują kibicom futbol bez goli. Jednak wtedy do siatki trafił Marcin Wachowicz.
Przewaga gospodarzy była bardzo wyraźna, ale żółto-niebiescy znów grali bardzo nieskutecznie. Wreszcie Wachowicz potężnym strzałem z lewej strony pola karnego nie dał szans Marcinowi Cabajowi, który dotąd - zupełnie nie w swoim stylu - spisywał się bardzo dobrze. Piłka jeszcze odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Arka poszła za ciosem i wkrótce Zbigniew Zakrzewski podwyższył na 2:0. Gdynianie wdrapali się na 7. miejsce w tabeli, zapewniając sobie spokojną zimę. Szkoda tylko głupio straconego gola w ostatniej sekundzie spotkania, bo seria bramkarza Norberta Witkowskiego była imponująca. "Witek" nie dał się pokonać przez 585 minut. Wreszcie skapitulował po strzale Tupalskiego.