"Super Express" - Za kilka godzin mecz o trzecie miejsce między Argentyną a Chile. Kto jest faworytem?
Ariel Cabral: - Zdecydowanie Argentyna. Myślę, że wygramy ten mecz. Przeciwko Brazylii pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony, natomiast Chile wyszło bardzo zranione ze starcia z Peru. Myślę, że u nich te ciosy zadane przez Peru jeszcze się nie zabliźniły. Dlatego zarówno pod względem piłkarskim, jak i psychologicznym mamy nad nimi przewagę, co zaowocuje wygraną. Tak to widzę.
- Trzecie miejsce to będzie sukces czy jednak porażka Argentyny?
- Nazwałbym to bardzo dobrym doświadczeniem. Mamy w kadrze proces zmiany, jest wielu nowych piłkarzy. Dla nich ten turniej to bardzo dobre, ciekawe doświadczenie, na którym będzie można budować przyszłość. Dlatego rozegranie tu maksymalnej liczby meczów uważam za coś pozytywnego.
- A jak oceniasz Messiego? Tak sobie gra na tym turnieju..
- Ale robi swoje. Wiadomo, że od niego wymaga się więcej i więcej, ale nikt nigdy w pojedynkę niczego w piłce nożnej nie wygra. Uważam, że Messi, zwłaszcza z Brazylią, zagrał bardzo dobrze. Jest liderem tego zespołu, nie zamierza zrezygnować z kadry i to jest świetna wiadomość.
- Widziałem, że kilka dni temu spotkałeś się z nim, w Brazylii...
- Tak, reprezentacja Argentyny trenowała u nas, bo obecnie gram w Brazylii. Z innym kolegą z Argentyny spotkaliśmy się z Messim, daliśmy mu nawet prezent. Moja ośmioletnia córka była przeszczęśliwa ze wspólnych zdjęć. A pojawiłem się na zajęciach Argentyny, bo mam tu dobrych kolegów, z którymi wygrałem mistrzostwa świata do lat 20 w Kanadzie. Ich też chciałem odwiedzić. To było super spotkanie w bardzo miłej atmosferze.
- Rozmawiamy o Argentynie, ale nie sposób nie zapytać cię o Legię. jak wspominasz ten czas?
- Bardzo dobrze! Zwłaszcza z perspektywy czasu właśnie. To był mój pierwszy wyjazd z Argentyny, zupełnie nowe doświadczenie. Choć początku były trudne, pod wieloma względami. Zimą zdarzało się minus 25 stopni. Dla mnie to było coś zupełnie nowego, lekko przerażającego. Nie mogłem się też przyzwyczaić, że zimą o godzinie 15 już jest ciemno.
- A dobra część wspomnień? Pamiętasz pewnego gola...
- Jak mógłbym nie pamiętać! (śmiech). To było coś pięknego. Otwarcie nowego stadionu Legii, mecz z Arsenalem, a ja pięknym strzałem zdobywam pierwszą bramkę na nowym stadionie. I to z takim rywalem. Czy to najładniejszy gol w mojej karierze? Pewnie tak, bo przecież ja snajperem nie jestem Ten mecz i ten gol zawsze zostaną w mojej pamięci. Ale nie tylko to. Wygraliśmy również wtedy Puchar Polski. Piękne chwile.
- Kibice?
- Fantastyczni. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się. Na trybunach są tam prawdziwi fanatycy. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pozdrowienia dla nich wszystkich!
- A zostały w pamięci jeszcze jakieś polskie słowa?
- Tak. "Dzień dobry", "dziękuję" i sporo wyrażeń piłkarskich. Plus trochę przekleństw (śmiech).
- Sprawdzasz czasem wyniki Legii, czy nie, bo to było już bardzo dawno?
- Nie tylko sprawdzam, ale też wiem co się dzieje w klubie. Bo do dziś jestem w kontakcie z Iniaki Astizem, który bardzo mi wtedy pomagał. I pan Cesar Sanjuan- Szklarz, Meksykanin polskiego pochodzenia, który pracował wtedy w klubie. Też był mi bardzo pomocny.
- Czemu nie zostałeś dłużej w Legii?
- Rozmawialiśmy o tym po zakończeniu mojego wypożyczenia. Powiem tak: wróciłem do Argentyny głównie ze względów rodzinnych.
- To na koniec, jako że grasz w Brazylii: kto wygra finał?
- Faworytem jest Brazylia, ma tu chyba najlepszy zespół. Ale Ricardo Gareca, trener Peru, to mój były szkoleniowiec w Velez Sarsfield. Życzę mu jak najlepiej. Niech to będzie piękny mecz. A na koniec "dziękuję" za rozmowę! Pozdrowienia dla całej Legii.
Ariel Cabral: Pobyt w Legii? Wspominam bardzo dobrze, spotkało mnie coś pięknego
Ariel Cabral, argentyński pomocnik, który lata temu grał w Legii, z dużym sentymentem wspomina grę w Warszawie. - Choć nie byłem tu długo, to ten pobyt bardzo mi pomógł. Dzięki temu stałem się lepszym piłkarzem. No i na stadionie Legii strzeliłem najpiękniejszą bramkę w karierze - powiedział nam piłkarz, który dziś będzie trzymał kciuki za Argentynę w meczu o trzecie miejsce z Chile w turnieju Copa America.