"Super Express": Djurdjević jest w stanie się obronić po klęskach z Pogonią (0:3) i z Rakowem (0:1) w Pucharze Polski?
Artur Wichniarek: Marazm w Lechu trwa od dłuższego czasu, bo nawet jeśli wcześniej były zwycięstwa, to bardzo wymęczone, a nie tego oczekuje się w tym klubie. Jestem zwolennikiem, żeby trener pracował jak najdłużej, ale jeśli Lech, dokonuje dużych transferów i ma walczyć o mistrzostwo, a nie widać tego na boisku, to nie bardzo widzę, jakie atuty ma jeszcze w ręku Djurdjević.
- Znasz go z szatni, bo graliście razem w Lechu...
- Jako piłkarz był zawsze profesjonalistą, przypuszczam, że jako trener też ni jest, ale pytanie czy ma to „coś”, żeby być trenerem w Ekstraklasie. Pracować z młodzieżą w drugim zespole Lecha, a być trenerem seniorskiego zespołu, to dwie różne rzeczy. Kombinowanie z grą trzema obrońcami w sytuacji gdy Lech w miarę dobrze funkcjonował do dzisiaj odbija się czkawką. Na takich kombinacjach przejechało się wielu trenerów, włącznie z Adamem Nawałką.
- A Nawałka w Lechu to byłby dobry pomysł?
- To szkoleniowiec, który jest w stanie poukładać zespół, jak to kiedyś zrobił w Górniku. Ale od trenera Nawałki oczekiwałem czegoś innego.
- Co masz na myśli?
- Jestem zawiedziony, że uciekł z tonącego pokładu okrętu, jakim była reprezentacja Polski. Zbudował coś, a po mistrzostwach świata podwinął ogon i uciekł. Kapitan schodzi ze statku ostatni, co pokazał trener Niemców Joachim Loew. Przedłużył kontrakt, zrobił analizę i stara się wyciągnąć drużynę z dołka, w który sam go wprowadził.
- Ale nawet prezes Zbigniew Boniek stwierdził, że trudno byłoby Nawałce dalej być selekcjonerem po przegranym mundialu.
- Gdyby Nawałka na konferencji, tak jak Loew w Niemczech, zapowiedział, że zrobi wszystko, żeby reprezentacja ponownie grała pięknie i z sukcesami jak wcześniej, to myślę, że Boniek pierwszy by temu przyklasnął. Gdyby Nawałce się nie udało, to dopiero wówczas powinien zrezygnować. Tego bym oczekiwał po trenerze z charyzmą.
- Jaka i czy w ogóle będzie przyszłość dla Sławomira Peszki w Lechii?
- Prywatnie to fajny chłopak i piłkarsko do pewnego czasu się bronił. Największą krzywdę zrobiono mu, zabierając na mistrzostwa świata, na które nie miał prawa jechać, bo byli zawodnicy lepsi. Gdyby nie pojechał, to wziąłby się do roboty. Taki wstrząs był mu potrzebny, bo myślę że czuje się za pewny na boisku i poza nim, a nie były wobec niego wyciągane odpowiednie konsekwencje. Jeśli jednak Stokowiec poradził sobie z Marco Paixao, to poradzi sobie też z Peszką.