„Super Express”: - Pierwsze skojarzenie z liczbą 100?
František Plach: - Setka to taki numer, który łatwo zapamiętać (śmiech). To duża frajda – zagrać tyle spotkań.
- Początki przygody z Piastem były jednak trudne: przez pół roku nie zagrał pan ani minuty w lidze. Nie pytał pan sam siebie: „Co ja zrobiłem, podpisując kontrakt”?
- Nie, bo wiedziałem, że przychodzę do klubu, który ma bramkarza numer jeden. Kuba Szmatuła był tu – jest do dziś! - legendą. Zdawałem sobie sprawę, że przy nim będzie trudno wejść między słupki; że być może na szansę trzeba będzie trochę poczekać. Ale cierpliwość się opłaciła.
- Bycie pewniakiem nie jest dla bramkarza obciążeniem? W myśl zasady „liczą na mnie, więc nie mogę popełnić błędu”?
- Nie czuję się pewniakiem, mimo rozegrania 100 meczów z rzędu. A obciążenie? Bramkarz zawsze ma poczucie ogromnej odpowiedzialności, niezależnie od tego, czy rozegrał sto, czy dziesięć meczów.
- Kiedy zaczyna się odprawa przedmeczowa i trener podaje skład, czuje pan dreszcz niepokoju?
- Siedzę spokojnie. Myślę, że gdyby trener chciał dokonać zmiany w bramce, powiedziałby mi to dużo wcześniej, a nie dopiero na odprawie.
- W roku 2019 został pan „Bramkarzem Sezonu” w plebiscycie Ekstraklasy. Ten „piłkarski oskar” wciąż stoi w domu?
- Jak najbardziej. W miejscu, gdzie widzę go na co dzień. Przypomina mi, ile wysiłku włożyłem w to, by go zdobyć. I jeszcze to, bym nie spoczął na laurach, tylko próbował sięgnąć po niego jeszcze raz.
- Zapytałem o dom, bo przecież nie tak dawno rodzina powiększyła się panu o córkę! Tata jest dumny?
- Oj tak! Uwielbiam z nią spędzać każdą wolną chwilę. Ale piłką pewnie się nie będzie interesować.
- Syna więc trzeba!
- Planowaliśmy tylko jedno dziecko. Ale może kiedyś, z czasem....
- No to pewna tradycja rodzinna zostanie przerwana. Przecież w bramce stał i tata, i dziadek...
- Fakt. No coż, panie też grają w piłkę. Jeśli córka zechce, nie będę mieć nic przeciw.ko temu, by została bramkarką (śmiech).
- Ponoć przez wiele lat na Słowacji postrzegano pana wyłącznie jako „wnuka Placha”. To prawda?
- Mimo sukcesów odniesionych przeze mnie w Polsce, do dziś tak jest. Dziadek – też miał na imię František – w słowackiej piłce naprawdę był ważną postacią. Zagrał dużo więcej meczów ligowych w słowackich klubach niż ja. Był też na zgrupowaniu reprezentacji Czechosłowacji, ale oficjalnego meczu nie zagrał.