"Super Express": - Nie zagrałeś w dwóch ostatnich meczach Śląska, z Widzewem i Hannoverem. Jesteś zaskoczony?
Cristian Diaz: - I tak, i nie. Z jednej strony uważam, że powinienem w tych meczach wystąpić, ale z drugiej - wiadomo, jakie są moje relacje z trenerem Lenczykiem. On od dwóch lat ma jakiś problem ze mną. Mimo to dziwię się, że szkoleniowiec przenosi problemy między nami na całą drużynę. Przecież o tym, kto gra, powinna decydować forma, a nie to, jakie kto ma stosunki z trenerem.
- No tak, ale ostatnia kara to pokłosie waszej sprzeczki po meczu o Superpuchar. Za to, że Lenczyk cię zmienił w trakcie meczu, nazwałeś go podobno ch...
- Nie chcę wchodzić w szczegóły tamtej kłótni, ale to nie było nic wielkiego. Poza tym uważam, że nawet jeśli piłkarz ma konflikt z trenerem, nie powinno to wpływać na zespół. Skoro jestem w dobrej formie, to powinienem grać. Takie jest moje zdanie, choć wiadomo, że ostateczna decyzja należy do trenera. Szkoda tylko, że podejmuje ją na moją niekorzyść.
- A uważasz, że jesteś w dobrej formie?
- Tak, uważam, że mógłbym pomóc zespołowi.
- To może trzeba przeprosić trenera i uzyskać wybaczenie?
- Nikogo nie muszę przepraszać. Nie będę przepraszał po to, żeby wrócić do zespołu, skoro moje zdanie jest takie, jak powiedziałem. Powinna decydować forma i nic innego.
- Jeśli nie zamierzasz przepraszać, to jak przełamać ten impas?
- Do Wrocławia przyjechał mój menedżer Celestino Rusin, aby znaleźć rozwiązanie. Mam nadzieję, że się uda. Bo chcę dalej grać w Śląsku, ale tego samego musiałby chcieć trener Lenczyk.
- Trener Hannoveru Mirko Slomka powiedział, że boi się dwóch graczy Śląska: Sebastiana Mili i Cristiana Diaza. Niektórzy mówią, że Lenczyk sam pomógł Hannoverowi, nie wpisując cię do składu...
- Miło słyszeć, że trener Hannoveru tak powiedział, ale ja bym wolał, żeby cenił mnie mój własny trener, a nie obcy. Moim klubem jest Śląsk, a nie Hannover.