Cwetan Genkow

i

Autor: Artur Barbarowski

Cwetan Genkow: Lepiej gram, gdy jestem chory WYWIAD

2012-04-25 4:00

Ma znakomitą passę. W dziewięciu ostatnich meczach Wisły Kraków Cwetan Genkow (28 l.) strzelił dziewięć goli. - Lepiej gram, gdy jestem chory - zdradza "Super Expressowi" bułgarski napastnik Wisły Kraków.

- Poważnie?! A nie pomógł ci Michał Probierz?

- Trener też pomógł, zmotywował mnie, ale tak się składa, że ostatnio ciągle jestem przeziębiony. Nasz bramkarz Siergiej Pareiko żartuje, żebym ciągle chorował, bo wtedy jestem skuteczny. Coś w tym jest. Byłem na antybiotykach, bolało mnie gardło, dławił kaszel, ale mimo to grałem. Szkoda tylko, że już zbliża się koniec sezonu. Ale może lepiej późno niż wcale.

- Podobno te bramki są z dedykacją...

- Tak, za każdym razem gdy je strzelam, myślę o swoim rodaku, kapitanie reprezentacji Bułgarii i graczu Aston Villi, Stiljanie Petrowie, który zachorował na białaczkę. Ale są również dedykowane poprzedniemu trenerowi Wisły Kazimierzowi Moskalowi, który wierzył we mnie mimo nieprzychylnych komentarzy, że ten Genkow taki słaby.

- Chyba najlepiej w Ekstraklasie grasz głową. Skąd taka umiejętność?

- Latam w powietrzu (śmiech). A tak serio to przydały się treningi lekkoatletyczne, uprawiałem skok wzwyż, byłem nawet w grupie sportowców objętych przygotowaniem do olimpiady w Sydney w 2000 roku. Ale bramki zdobywałem już różnymi częściami ciała. Najwięcej satysfakcji dało mi trafienie w Lidze Europejskiej, gdy bramkarza Standardu Liege pokonałem strzałem... brzuchem.

- Nowy dyrektor Wisły Kraków Jacek Bednarz zapowiada rewolucję w drużynie. Ty zostajesz?

- Tak, bo chcę odzyskać dla Wisły mistrzostwo Polski i w końcu powalczyć o tytuł króla strzelców polskiej ligi. Byłem już królem strzelców w Bułgarii przed pięcioma laty.

- Wisła zakwalifikuje się do Ligi Europejskiej?

- Trener Michał Probierz twierdzi, że cuda się zdarzają. Wierzę, że się uda. Brak awansu do Europy byłby tragedią dla klubu. Ale sami jesteśmy sobie winni, bo traciliśmy punkty ze słabszymi rywalami.

- W Bułgarii sądzisz się z właścicielem Lokomotiwu Sofia. Odzyskałeś już zaległe pieniądze?

- Nie, sprawa jest wciąż w sądzie. Zabolały mnie słowa prawnika klubu, który stwierdził, że "anonimowy piłkarzyk" odważył się upominać o kilka euro, jakieś kieszonkowe. To mnie doprowadziło do wściekłości. Sprzedając mnie do rosyjskiego Dynamo Moskwa klub zarobił na tej transakcji ponad dwa miliony dolarów. A ze mną nie chcą się rozliczyć.

Najnowsze