- Nie dociera do mnie, że Beatka odeszła - mówi łamiącym się głosem Dubiela. - Jeszcze w piątek moja żona Edyta siedziała nad morzem z Beatą, a teraz... Nie mogę sobie darować, że nie poszedłem tam z nimi. Moja żona namawiała mnie: "chodźmy do Bajorków". Odpuściłem, byłem zmęczony. I teraz mam o to do siebie żal - relacjonuje Dubiela, który opiekuje się mieszkaniem rodziny Bajorów w Kołobrzegu.
Dubiela o śmierci małżonki przyjaciela dowiedział się od siostry bliźniaczki pani Beaty.
- Zadzwoniła w niedzielę o 6 rano z tą straszną informacją - Dubiela z trudem kończy kolejne zdania. - Reanimacja Beaty trwała godzinę. Później skontaktowałem się z Markiem, były to dla mnie trudne chwile, nie wiedziałem, co mu powiedzieć. Złożyłem kondolencje i zaoferowałem pomoc przy załatwianiu formalności pogrzebowych. To wielka tragedia dla rodziny Marka, dla jego dzieci. Syn Damian robi właśnie prawo jazdy, a Martynka od września idzie do pierwszej klasy. To również nasz dramat, bo przecież moja żona Edyta i Beata były przyjaciółkami... - opowiada.
Przybici tragedią są także znajomi Bajora z czasów Amiki Wronki: Paweł Kryszałowicz (36 l.) i Remigiusz Sobociński (36 l.).
- Marek i Beata to osoby "do rany przyłóż". Uczynni, spokojni, rodzinni. Zastanawiam się, dlaczego los jest tak okrutny i w ten sposób doświadcza tak dobrych i wspaniałych ludzi - mówi Sobociński.
W podobnym tonie wypowiada się Kryszałowicz.
- Nie mogę się pozbierać - z niedowierzaniem kręci głową. - Odszedł młody i dobry człowiek. Z Markiem i jego żoną znaliśmy się od lat. Od śmierci Beaty minęło kilkanaście godzin, a ja wciąż nie mam odwagi, by zadzwonić do Marka. Bo co mu powiem? - kończy były reprezentant Polski.