Ljuboja opowiedział nam również o zniżkach w restauracjach i kłopotach z pewnym polskim słowem.
"Super Express": - Wszyscy są zachwyceni twoim golem. Kiedyś mówiłeś nam, że właśnie takiego chcesz strzelić. Przed przyjściem do Legii już ci się to zdarzało...
Danijel Ljuboja: - Tak, mam na koncie już 3-4 takie bramki. Fajnie, że znów się udało, bo na kolejnego gola piętą czekałem prawie pięć lat. Lubię efektowny futbol, więc skoro nadarzyła się okazja, to z niej skorzystałem. To jeden z najpiękniejszych goli, jakie strzeliłem dla Legii, drugi to ten z wolnego ze Śląskiem Wrocław. Tyle że równie wielką radość sprawiło mi trafienie na 3:2 z Piastem. Bo co z tego, że było łatwe, skoro akurat ten strzał dał nam trzy punkty?
- Dzięki tym wszystkim bramkom musisz być w Warszawie bardzo popularny...
- Nie jest tak, że gdy idę, to wszyscy mnie rozpoznają i łapią za rękę. Z reguły zakładam czapkę i to pomaga być niewidocznym (śmiech).
- A za obiady płacisz? Część restauratorów na pewno kibicuje Legii...
- Z reguły płacę, choć zdarzają się zniżki. Mam ulubiony sushi bar. Znają mnie tam i nieraz, gdy rachunek wynosi np. 300 złotych, to płacę połowę. Niezależnie, czy strzeliłem wcześniej gola, czy nie (śmiech).
- Ty jesteś liderem strzelców, Legia liderem tabeli. A jeszcze nigdy nie zdarzyło ci się...
- zdobyć mistrzostwa ani korony króla strzelców. Raz byłem najlepszym strzelcem ex aequo, ale w drugiej lidze francuskiej. Najważniejsze, aby zdobyć tytuł. Korona króla strzelców to sprawa drugorzędna. Nie przyjechałem tu błyszczeć dla siebie. Nie chcę zdobyć korony i mieć zero asyst na koncie. Kolegom też trzeba podawać. Pięć asyst na sezon to minimum przyzwoitości.
- A jak to się stało, że straciłeś prawo jazdy? Magia nazwiska nie podziałała na policjantów?
- Nie. Pechowa sytuacja. Wygraliśmy mecz, miałem urodziny, była butelka szampana i tyle. Nawet nie wiedziałem, że norma może być przekroczona. Policjanci nie chcieli słuchać tłumaczeń.
- Jesteś już w Polsce drugi sezon. Opanowałeś język?
- Trochę tak, choć przez jedno słowo nie mogę przebrnąć. To... "cztery".
- A propos czwórki. Będziesz grał do czterdziestki, jak na przykład Piotr Reiss, czy nie?
- Nie, pogram jeszcze sezon lub dwa. I na tym pewnie zakończę.