"Super Express": - Taka porażka zabolała chyba mocno, skoro poprosił pan dziennikarzy, żeby na konferencji nie zadawali pytań.
Dariusz Wdowczyk: - Boli mnie bardzo ta porażka i seria sześciu przegranych. Nigdy takiej nie doświadczyłem. Będzie teraz 2-tygodniowa przerwa, w tym czasie musimy zarówno podnieść chłopaków na duchu jak i rzetelnie popracować nad wieloma elementami naszej gry.
- Pierwszy mecz w sezonie z Pogonią wygraliście i nic nie zapowiadało takiej czarnej serii...
- Po meczu z Pogonią graliśmy trzy trudne wyjazdy. Porażka 0:3 z Arką powinna już być dla nas ostrzeżeniem. W następnym tygodniu dowiedzieliśmy się o zmianie właściciela Wisły. Potem ciągle docierały do nas informacje o niestabilnej sytuacji klubu. Jeśli słyszeliśmy jakieś obietnice uporządkowania spraw, to nie były one realizowane, a to pogarszało nastroje w drużynie. Trzy kolejne przegrane odbiły się na psychice piłkarzy.
- Arkadiusz Głowacki po meczu ze Śląskiem powiedział, że nie jest w stanie dawać drużynie tyle, ile by chciał i zastanawia się czy inni nie zagrają lepiej. Świadczy to o pewnej rezygnacji, a tak doświadczony piłkarz powinien chyba „ciągnąć" młodszych?
- Arek nie należy do ludzi, którzy łatwo się poddają. Ja namówiłem go na przedłużenie umowy z Wisłą i ustaliliśmy, że nie będzie grał tak dużo, jak w minionym sezonie, bo to nie ten wiek i zdrowie. Jednak następcy nie dorównują mu jeszcze umiejętnościami, więc gra właściwie w każdym meczu, mimo, że potrzebuje więcej czasu na regenerację niż młodsi od niego. Fizycznie jesteśmy przygotowani nie gorzej niż rywale, nie łapią nas skurcze. Piłkarzy zżera presja i zawodzi psychika.
- Jeśli mówią otwarcie o problemach finansowych, jak ostatnio Jović, czy nie oznacza to, że wątpią w swoją przyszłość w klubie?
- Jeśli piłkarze rozmawiają o kredytach, pieniądzach i utrzymaniu rodziny, to wiem, że mają z tym problem, którego nie można lekceważyć i nowy zarząd musi to szybko rozwiązać. Ja nie mogę się poddawać, dlatego szukam pozytywów, z każdej minuty meczu, żeby na czymś budować wiarę w ich umiejętności, które posiadają.
- To prawda, że w Wiśle brakuje pieniędzy na odżywki i tejpy dla piłkarzy?
- W Wiśle brakuje wielu rzeczy, ale brakowało już od kiedy jestem w klubie, czyli za poprzedniego właściciela, pana Cupiała.
- Był pan zaskoczony sprzedażą klubu Jakubowi Meresińskiemu i Markowi Citce?
- Byłem zaskoczony tym, co wyszło po sprzedaży klubu. Kiedy pan Cupiał finalizował sprzedaż obu panom, drużyna była na zgrupowaniu w Gniewinie po meczu z Arką, a przed Lechią. Odwiedził nas pełnomocnik pana Cupiała i roztaczał piękne wizje. Zapewniał, że Wisłę przejmie odpowiedzialny inwestor, z gwarancjami bankowymi, który sprowadzi sponsorów i czeka nas świetlana przyszłość. Myślę, że pan Cupiał wiele dobrego zrobił dla Wisły przez lata, ale przekazaniem klubu panu Meresińskiemu wiele stracił w oczach kibiców i piłkarzy. Już po przejęciu klubu, nowych właścicieli stać było na 10-minutowe spotkania ze mną i piłkarzami, w czasie których tylko obiecywali i roztaczali wielkie wizje. Czuliśmy jednak, że nie były poparte żadnymi konkretami, czyli wielkie czarowanie i podpucha. Jak to się skończyło - wiemy wszyscy. Trudno mi uwierzyć też w to, że Marek Citko nic nie wiedział o swoim wspólniku.
- Co dalej z Wisłą ?
- Wpadliśmy w dołek, z którego próbujemy się wydostać. Pierwszy krok został już zrobiony - Wisła ma nowego właściciela. Potrzebujemy zdecydowanych działań nowego zarządu, aby poprawić nastroje w zespole, odbudować ich pewność siebie i wiarę. Liczymy na wsparcie kibiców i ich wyrozumiałość. Kiedy przyszedłem do Wisły w ubiegłym sezonie, moja determinacja i przekonanie, że musi się udać przyniosły efekty i udało nam się wyjść na prostą. Teraz też się uda, jestem o tym przekonany!