"Super Express": - Zatem dlaczego odszedłeś z Piasta?
Dawid Janczyk: - Po pierwsze, bo nie miałem szansy na grę. Strzeliłem dwa gole Bełchatowowi w Pucharze Polski, schudłem, ostro trenowałem, ale i tak występowałem głównie w rezerwach. Drugi powód był znacznie ważniejszy - żona jest w dziewiątym miesiącu ciąży, miała kłopoty ze zdrowiem. Na tyle poważne, że postanowiła wrócić do Warszawy. Chciałem być przy niej.
- A nie poszedłeś w tango? Tak to wielu komentowało.
- Normalne. Spodziewałem się właśnie takich komentarzy. Ale mam to gdzieś, że próbuje się znów wylać na mnie pomyje. Mam czyste sumienie. Od chwili gdy podpisałem umowę z Piastem, alkohol dla mnie nie istnieje.
GORĄCA dziewczyna "Chicharito". Odbił ją Cristiano Ronaldo! [ZDJĘCIA]
- Rozmawiałeś z trenerem Garcią, dlaczego nie dał ci szansy?
- Nie. Czekałem na rozwój sytuacji i robiłem swoje. Pozbyłem się nadwagi i solidnie przepracowałem okres przygotowawczy. Nie należę do ludzi, którzy się proszą, by ich wystawiać do składu.
- Masz żal do trenera?
- Oczywiście, że tak. Zrozumiałbym, gdybym przegrał rywalizację o miejsce na boisku, ale tu nie było żadnej konkurencji! Przy hiszpańskim trenerze, stawiającym na rodaków, Polacy już na starcie byli na straconej pozycji.
- Po twoim odejściu z Gliwic ujawniono, że i za trenera Garcii, i za aktualnego szkoleniowca Radoslava Latala zdarzało ci się nie pojawiać na treningach.
- To kłamstwo, nigdy nie odpuściłem zajęć! Dopiero w końcówce, kiedy żona naprawdę źle się czuła, poprosiłem trenera Latala i szefów klubu, by pozwolili mi pojechać do niej do Warszawy.
- Co dalej?
- Na razie czekamy na narodziny drugiej córeczki. Potem pomyślę o powrocie do piłki. Żeby wszystko było jasne - jestem bardzo wdzięczny Piastowi, że w tym klubie mogłem się odbudować i wrócić do formy. Szkoda tylko, że potem nie dano mi szansy.