Wszystko za sprawą sytuacji z 32. minuty. Główny rozjemca uznał „na gorąco”, że Alan Czerwiński nie tylko faulował biegnącego za piłką Wiktora Długosza, ale na dodatek uczynił to już w „szesnastce” gospodarzy. Kontrowersje były tak potężne, że wszechwiedzący VAR przez prawie pięć minut nie był w stanie podjąć jakiejkolwiek decyzji. Co ciekawe – Wojciech Myć postanowił uMyć ręce w sprawie ostatecznej decyzji. I nie pofatygował się osobiście przed ekran, czekają na werdykt kolegów sprzed ekranu. Czy słuszny?
Dawid Kudła na tyle się skoncentrował, że wykonywany „z zatrzymaniem” rzut karny Pedro Nuno. Za wcześnie jednak oderwał stopy od linii bramkowej i Wojciech Myć nakazał powtórkę – co też spotkało się z komentarzem trybun...
Gol Portugalczyka dał gościom wyrównanie, pozwalając im wrócić do gry w meczu wymykającym się z rąk. Gospodarze wyszli bowiem na boisko z wielką determinacją. I już po kwadransie zebrali za nią nagrodę. Bajeczna była asysta Bartosza Nowaka, a gol Lukasa Klemenza – stopera, który zachował się w tym momencie niczym rasowy snajper – ciekawy dokumentacyjnie. Poprzednią bramkę w polskiej ekstraklasie strzelił on przecież blisko pięć lat temu.
Klemenz – dobrze spisujący się w defensywie – nie dotrwał do końcowego gwizdka. To była kolejna fatalna wiadomość dla trenera Rafała Góraka, po kontuzjach jakich jeszcze w 1. połowie nabawili się Mateusz Kowalczyk i Bartosz Nowak! Nieobecność stopera w samej końcówce – jak się miało okazać – wielce ważyła dla końcowego wyniku.
Po zmianie stron gospodarze znów z dużym zacięciem i wolą walki poszukiwali zwycięskiej bramki. Trzykrotnie bliski powodzenia był Adrian Błąd; świetnie interweniował jednak zwijający się jak w ukropie Xavier Dziekoński albo z poświęceniem przyjmowali jego strzały na ciało defensorzy kieleccy.
W końcu jednak GieKSa dopięła swego. Tak się przynajmniej wydawało fanom katowickim i autorowi bramki, Adamowi Zrelakowi. Po raz kolejny jednak – tym razem z wyrysowanymi liniami i kreskami – wkroczył do akcji VAR i uśmiech Słowaka zamienił się w grymas niedowierzania i frustracji. A trybuny zaśpiewały – sami wiecie co...
Katowiczanie długo – za długo! - rozpamiętywali anulowaną bramkę. A Korona wykorzystała to w stu procentach, po akcji dwóch rezerwowych. Hubert Zwoźny dograł piłkę na 7. metr, a uderzający z półobrotu Dawid Błanik znalazł lukę między nogami Bartosza Jaroszka (zastąpił Klemenza) i wpakował piłkę w krótki róg bramki gospodarzy!
GKS Katowice – Korona Kielce 1:2 (1:1)
1:0 Klemenz 15. min, 1:1 Pedro Nuno 37. min (karny), 1:2 Błanik 88. min
Sędziował: Wojciech Myć. Widzów: 7005.
Katowice: Kudła – Czerwiński, Jędrych, Klemenz (77. Jaroszek) – Wasielewski, Kowalczyk (38. Milewski), Repka Ż, Galan – Nowak (46. Mak), Błąd – Zrelak
Korona: Dziekoński – Trojak, Resta, Pięczek (64. Zwoźny) – Zator, Pedro Nuno (46. Remacle), Hofmeister, Matuszewski – Długosz (74. Trejo), Fornalczyk (74. Błanik) – Szykawka
Listen to "SuperSport" on Spreaker.