Wojciech Myć

i

Autor: Art Service/Super Express Wojciech Myć i jego zespół sędziowski mocno zapisał się w pamięci kibiców i piłkarzy GKS-u

Kontrowersje z gwizdkiem

Dawno już tej piosenki na stadionach nie słyszeliśmy. W Katowicach kibice GieKSy przypomnieli ją trakcie meczu z Koroną. Słusznie?

2024-11-04 20:25

W lidze norweskiej już masowy charakter przybrały protesty przeciwko stosowaniu VAR-u. Zapewne dlatego, że ostateczny werdykt – nawet po wielokrotnym obejrzeniu konkretnej sytuacji – i tak pozostaje subiektywną decyzją któregoś z arbitrów, a nie oceną w pełni obiektywną. W naszej ekstraklasie (i nie tylko) protesty wciąż sprowadzają się co najwyżej do okrzyków z trybun. Przy Bukowej w poniedziałkowy wieczór do kibicowskiego repertuaru wróciła piosenka oparta na mocno niecenzuralnych słowach o tym, jak – w kontekście decyzji sędziowskich – należałoby potraktować PZPN…

Wszystko za sprawą sytuacji z 32. minuty. Główny rozjemca uznał „na gorąco”, że Alan Czerwiński nie tylko faulował biegnącego za piłką Wiktora Długosza, ale na dodatek uczynił to już w „szesnastce” gospodarzy. Kontrowersje były tak potężne, że wszechwiedzący VAR przez prawie pięć minut nie był w stanie podjąć jakiejkolwiek decyzji. Co ciekawe – Wojciech Myć postanowił uMyć ręce w sprawie ostatecznej decyzji. I nie pofatygował się osobiście przed ekran, czekają na werdykt kolegów sprzed ekranu. Czy słuszny?

Dawid Kudła na tyle się skoncentrował, że wykonywany „z zatrzymaniem” rzut karny Pedro Nuno. Za wcześnie jednak oderwał stopy od linii bramkowej i Wojciech Myć nakazał powtórkę – co też spotkało się z komentarzem trybun...

Gol Portugalczyka dał gościom wyrównanie, pozwalając im wrócić do gry w meczu wymykającym się z rąk. Gospodarze wyszli bowiem na boisko z wielką determinacją. I już po kwadransie zebrali za nią nagrodę. Bajeczna była asysta Bartosza Nowaka, a gol Lukasa Klemenza – stopera, który zachował się w tym momencie niczym rasowy snajper – ciekawy dokumentacyjnie. Poprzednią bramkę w polskiej ekstraklasie strzelił on przecież blisko pięć lat temu.

Klemenz – dobrze spisujący się w defensywie – nie dotrwał do końcowego gwizdka. To była kolejna fatalna wiadomość dla trenera Rafała Góraka, po kontuzjach jakich jeszcze w 1. połowie nabawili się Mateusz Kowalczyk i Bartosz Nowak! Nieobecność stopera w samej końcówce – jak się miało okazać – wielce ważyła dla końcowego wyniku.

Po zmianie stron gospodarze znów z dużym zacięciem i wolą walki poszukiwali zwycięskiej bramki. Trzykrotnie bliski powodzenia był Adrian Błąd; świetnie interweniował jednak zwijający się jak w ukropie Xavier Dziekoński albo z poświęceniem przyjmowali jego strzały na ciało defensorzy kieleccy.

W końcu jednak GieKSa dopięła swego. Tak się przynajmniej wydawało fanom katowickim i autorowi bramki, Adamowi Zrelakowi. Po raz kolejny jednak – tym razem z wyrysowanymi liniami i kreskami – wkroczył do akcji VAR i uśmiech Słowaka zamienił się w grymas niedowierzania i frustracji. A trybuny zaśpiewały – sami wiecie co...

Katowiczanie długo – za długo! - rozpamiętywali anulowaną bramkę. A Korona wykorzystała to w stu procentach, po akcji dwóch rezerwowych. Hubert Zwoźny dograł piłkę na 7. metr, a uderzający z półobrotu Dawid Błanik znalazł lukę między nogami Bartosza Jaroszka (zastąpił Klemenza) i wpakował piłkę w krótki róg bramki gospodarzy!

GKS Katowice – Korona Kielce 1:2 (1:1)

1:0 Klemenz 15. min, 1:1 Pedro Nuno 37. min (karny), 1:2 Błanik 88. min

Sędziował: Wojciech Myć. Widzów: 7005.

Katowice: Kudła – Czerwiński, Jędrych, Klemenz (77. Jaroszek) – Wasielewski, Kowalczyk (38. Milewski), Repka Ż, Galan – Nowak (46. Mak), Błąd – Zrelak

Korona: Dziekoński – Trojak, Resta, Pięczek (64. Zwoźny) – Zator, Pedro Nuno (46. Remacle), Hofmeister, Matuszewski – Długosz (74. Trejo), Fornalczyk (74. Błanik) – Szykawka

Sonda
Czy VAR jest potrzebny w futbolu?
Listen to "SuperSport" on Spreaker.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze