"Super Express": - Kilka miesięcy temu zniknąłeś z Warszawy i wydawało się, że już nie wrócisz. O co ci chodziło? Dlaczego porzuciłeś Polonię?
Edgar Cani: - Wszystko skomplikował Józef Wojciechowski. To facet, który kompletnie nie zna się na piłce, ale bardzo lubi się na jej temat wypowiadać. To najgorszy prezes, jakiego spotkałem w karierze. Gdy był w Polonii, to ciągle coś do mnie miał, czepiał się, krytykował. Nie wiem, może myślał, że jestem supermanem? Kiedy odszedł z klubu, to nie było wiadomo, co się z nami dalej stanie, więc to normalne, że myślałem o zmianie klubu. Rozmowy z panem Wojciechowskim były jednak bardzo ciężkie, bo to osoba, która kocha pieniądze...
- A propos pieniędzy. Ireneusz Król, nowy właściciel Polonii, zapowiedział potężną karę finansową za to, że nie było cię w klubie od paru miesięcy...
- Ustalenia są takie, że Polonia obetnie mi część pensji za ten czas, kiedy mnie tu nie było.
- A przeprosiłeś kolegów za swoje zachowanie? Niektórzy nie byli zadowoleni, że wracasz jakby nigdy nic...
- Rozmawiałem z nimi i spokojnie im wszystko wytłumaczyłem. Ale nikogo nie muszę przepraszać! Zresztą, myślę, że już jest OK i możemy patrzeć w przyszłość.
- A jak dbałeś o formę, skoro nie przygotowywałeś się do sezonu z Polonią?
- Przez pewien czas miałem prywatnego trenera, dwa razy byłem też na zgrupowaniu reprezentacji Albanii. W meczu z Cyprem wszedłem na boisko i strzeliłem przełomowego gola na 2:1. Trenowałem też z włoskimi drużynami z niższych lig, które są niedaleko mojego domu we Włoszech. Nie jest więc tak, że przyjechałem nieprzygotowany. Jestem do dyspozycji, kiedy tylko trener będzie mnie potrzebował. Chcę znów się pokazać kibicom Polonii. W zeszłym sezonie strzeliłem w lidze 11 goli. W tym zamierzam ten wynik poprawić.
