Spotkanie rozpoczęło się od ataków Korony i wydawało się, że tylko kwestią czasu jest to, kiedy słabo dysponowany ostatnio Śląsk straci pierwszego gola. Potem jednak do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Kiedy po "wielbłądzie" Tadasa Kijanskasa sam przed Zbigniewa Małkowskiego wybiegł Waldemar Sobota i został sfaulowany, sędzia Paweł Gil nie miał innego wyjścia - wyrzucił bramkarza z boiska i podyktował karnego. Rezerwowy golkiper Ołeksij Szlakotin pierwszy strzał Mateusza Cetnarskiego obronił, ale przy poprawce był już bezradny.
Gol dodał Śląskowi wiatru w żagle. Na bramkę Korony sunął atak za atakiem, a najbardziej aktywny był Sobota. Piłkarze z Kielc zachowywali się tak, jakby zdrowy rozsądek zostawili w szatni. W 42. minucie Tomasz Lisowski ręką w polu karnym zablokował dośrodkowanie Sylwestra Patejuka. Decyzja sędziego: oczywiście czerwona kartka i rzut karny dla Śląska, który wykorzystał... znów Cetnarski.
- To nie tak, że mój pierwszy strzał był słaby. Po prostu spodziewałem się, że Szlakotin rzuci się w jedną ze stron, więc kopnąłem piłkę w środek. Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Na szczęście skutecznie dobiłem. W drugiej sytuacji postanowiłem uderzyć w lewy róg, co było dobrą decyzją. W pierwszej połowie były momenty, że Korona nas przycisnęła, ale na szczęście skutecznie broniliśmy - mówi Cetnarski.
Po przerwie bramki już nie padły i trzeba pochwalić Koronę za ambitną grę. Jednak trzy punkty zostały we Wrocławiu, co - jak się wydaje - przynajmniej na tydzień ratuje posadę trenera Oresta Lenczyka.
Śląsk - Korona 2:0
1:0 Cetnarski 28. min, 2:0 Cetnarski 42. min (kar.).
Sędziował: Paweł Gil 4 Widzów: 13 000
Śląsk: Kelemen 3 - Spahić 3, Jodłowiec 3, Kowalczyk 3, Socha 3 - Patejuk 4 (79. Garyga), Elsner Ż 3 (87. Menzel), Kaźmierczak 3, Cetnarski 5, Sobota 5 - Voskamp Ż 3 (67. Ćwielong)
Korona: Małkowski CZ 0 - Golański Ż 2, Kijanskas 1, Stano 2, Lisowski CZ 0 - Sobolewski 2, Jovanović 2, Lenartowski 1 (46. Malarczyk Ż 1), Vuković Ż 2 - Jamróz (25. Szlakotin 4) Żewłakow 2
Ocena: 3+
