Miał być cud. Górnik Zabrze musiał w 37. kolejce wygrać. Na dodatek Górnik Łęczna musiał przegrać we Wrocławiu. I do przerwy wydawało się, że scenariusz idealny dla fanów 14-krotnego mistrza Polski mógł okazać się prawdziwy. Górnik prowadził bowiem w Niecieczy po cudownym trafieniu Rafała Kurzawy z rzutu wolnego, a ekipa Mariusza Rumaka, chociaż remisowała, dominowała nad zespołem z Lubelszczyzny.
Na Dolnym Śląsku błyszczał bowiem Ryota Morioka. Japończyk strzałami z osiemnastego metra doprowadzał do rozpaczy Sergiusza Prusaka. Na początku drugiej odsłony Śląsk wyszedł na prowadzenie 3:1 i stało się jasne, że losy walki o utrzymanie rozstrzygną się w malutkiej Niecieczy, która na kilkadziesiąt minut stała się centrum polskiego futbolu.
Górnik bronił się jednak koszmarnie. Rezerwowy Wojciech Kędziora wykorzystał fatalne ustawienie Bartosza Kopacza i pokonał Grzegorza Kasprzika. Później ekipa Jana Żurka próbowała jeszcze odwrócić losy całego sezonu, ale puentą dla ich wyczynów były akcje Romana Gergela, który pakował piłkę wszędzie, tylko akurat nie w bramkę Krzysztofa Pilarza. I to właśnie on wbił ostatni gwóźdź do trumny legendarnej drużyny.
Ciekawie było też w Bielsku-Białej, gdzie Podbeskidzie, po pięknej walce, pożegnało się z przytupem z ligą. Przegrało 3:4 z Wisłą Kraków, ale urządziło fanom prawdziwe widowisko!
Wyniki 37. kolejki Ekstraklasy
Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 1:3
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 3:4
Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 3:2
Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Górnik Zabrze 1:1