Jan Woś, Dawid Abramowicz

i

Autor: cyfrasport Jan Woś, Dawid Abramowicz

To były stare „porachunki”

Gorące spięcie? A może ekstraklasa z przymrużeniem oka? Trener Ruchu wyjaśnił, co zaszło między nim z zawodnikiem Radomiaka

2023-11-14 11:03

W cieniu rozpoczęcia przygotowań reprezentacji do meczów z Czechami i Łotwą, meczem Ruchu z Radomiakiem kończyła się 15. kolejka spotkań. Na Stadionie Śląskim – poza twardą walką na murawie – zdarzały się sytuacje nieco lżejsze gatunkowo.

Piłkarze obu drużyn mieli sporo problemów z murawą chorzowskiego obiektu, na której każde kopnięcie wzbijało w powietrze całe pryzmy piachu. Nie radzili sobie w tych warunkach zawodnicy gości. Gospodarze z kolei po przerwie mieli kilka okazji bramkowych, ale w najlepszej z nich Daniel Szczepan zachował się nieprofesjonalnie, próbując wymusić rzut karny. „Jedenastki” nie było, było sędziowskie upomnienie za „padolino”, a snajper Ruchu za swe zachowanie przeprosił kolegów w szatni. Ostatecznie padł bezbramkowy remis.

W zupełnie innej kategorii lokowała się sytuacja przy ławce rezerwowych chorzowian. W pewnej chwili debiutujący w ekstraklasie w roli samodzielnego trenera Jan Woś „przytulił” szykującego się do wyrzutu piłki z autu Dawida Abramowicza, a z wysokości trybun wyraźnie widać było, że panowie wymienili między sobą parę zdań.

Trener Ruchu wyjaśnił, co zaszło między nim z zawodnikiem Radomiaka

- Taka tam „wymiana uprzejmości” – uśmiechnął się Woś, zapytany po końcowym gwizdku o tę scenę. Po czym wyjaśnił jej tajniki. - W sezonie 2019/20, podczas poprzedniej przygody Dawida z Radomiakiem, w meczu GKS-u Jastrzębie z tym zespołem zastępowałem na ławce w roli trenera ukaranego czerwoną kartką Jarosława Skrobacza. Kiedy Abramowicz dochodził do piłki, krzyczałem do zawodników: „Lewa, lewa”, a on akurat przyjął piłkę prawą nogą. „Trener we mnie nie wierzy” – powiedział mi wtedy - przypominał historię sprzed kilku lat.

- Teraz, po wybiciu piłki na aut, próbowałem ją przyjąć i mi odskoczyła. I wtedy Dawid podbiegł po nią i rzucił do mnie przekornie: „A kiedyś śpiewali Jasiu Woś”… - opowiadał z uśmiechem trener Ruchu. Woś - przypomnijmy - ma na koncie 324 występy w ekstraklasie; więcej niż jakikolwiek inny szkoleniowiec obecnie w niej pracujący. W czasie swej boiskowej kariery rzeczywiście był ulubieńcem kibiców w Wodzisławiu Śląskim, Grodzisku Wielkopolskim i Chorzowie.

Sonda
Czy Ruch Chorzów utrzyma się w Ekstraklasie?
Najnowsze