O pierwszej połowie w Kielcach będzie mówić się jeszcze długo. Kibice w stolicy Gór Świętokrzyskich bardzo dawno nie widzieli tak słabo grających swoich pupili. Złocisto-krwiści byli słabsi od gości w każdym aspekcie gry. Kielczanie nie próbowali nawet nawiązać walki z Górnikiem, w konsekwencji czego do przerwy przegrywała 0:2. Na stadionie słychać było jedynie wspominki, że gdy zespół prowadził obecny na spotkaniu Leszek Ojrzyński, to nikt nogi by nie odstawił. Przy zespole nie stał jednak ani on, ani Ryszard Tarasiewicz, który wciąż cierpiał za karę od Wydziału Dyscypliny.
Tomasz Frankowski: Jagiellonię Białystok stać na mistrzostwo Polski [WIDEO]
W drugiej połowie znowu lepszy był Górnik. Korona co prawda dłużej utrzymywała się przy piłce, ale to łęcznianie groźniej atakowali. Kilka razy Vytautas Cerniauskas ratował swoją drużynę przed utratą bramki w beznadziejnych sytuacjach. Gdy w 76. minucie Jacek Kiełb zdobył kontaktowego gola na Kolporter Arenie odżyła nadzieja. Chwilę później trzeci raz litewskiego golkipera Korony pokonali jednak goście i zdobyli zasłużone trzy punkty.
Na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Ekstraklasy Górnik Łęczna zajmuje 4. miejsce w grupie spadkowej. Na swoim koncie zgromadził 23 punkty. Korona ma 3 "oczka" mniej i plasuje się na, ostatniej bezpiecznej, 6. lokacie.
Korona Kielce - Górnik Łęczna 1:3 (0:2)
Bramki: Kiełb 76 - Hasani 2, Nikitović 34, Cernych 82
Korona: Cerniauskas – Fertovs (88. Kiercz), Sylwestrzak, Malarczyk, Leandro – Kiełb, Jovanović, Cebula (76. Porcellis), Kapo, Luis Carlos – Trytko
Górnik: Prusak – Sasin, Szmatiuk, Bielak, Bożić – Nikitović, Pruchnik (79. Rudik) – Bonin, Nowak, Cernych (90. Okuniewicz) – Hasani (46. Bożok)
Żółte kartki: Nikitović, Pruchnik
Czerwone kartki: Luis Carlos - Bielak