"Super Express": Strzeliłeś już Legii trzy piękne gole. Mecze z tym rywalem dodatkowo cię motywują?
Zvonimir Kozulj: To chyba przypadek. W każdym meczu staram się grać najlepiej jak potrafię. Być może jakieś komórki mózgowe w głowie powodują, że wyjątkowo się mobilizuję i z tymi topowymi zespołami gram najlepsze mecze.
- Legia co rok jest faworytem ligi, choćby ze względu na najwyższy budżet. W tym sezonie posiada największy potencjał?
- Tak, są w dobrym momencie. Znaleźli drogę do kolejnych zwycięstw i pokazują dobry styl. Uważam, że to najmocniejsza polska drużyna, ale mają ciężko, bo każdy rywal mobilizuje się dodatkowo na mecze z Legią.
- Jakie są jej najsilniejsze strony?
- Nie zostawiają rywalom dużo przestrzeni do grania. Mają duży procent posiadania piłki. Po stracie momentalnie atakują, żeby ją odebrać. Dosyć łatwo dochodzą do pozycji strzeleckich, a ostatnio dołożyli do tego dużą skuteczność. Dobrze też wykorzystują stałe fragmenty gry.
- Kto najbardziej imponuje ci w Legii?
- Mają wielu dobrych zawodników, ale bardzo ważnym piłkarzem jest Luquinhas. Od kiedy ustawiany jest jako rozgrywający, stwarza szanse swoim kolegom. Świetnie panuje nad piłką. Szanuję Legię, ale dzisiaj chcemy z nią wygrać.
- Wyjechałeś z Bałkanów ponad rok temu. Czego ci najbardziej brakuje w Szczecinie?
- Teraz już niczego, bo jest ze mną moja dziewczyna Iva (śmiech). Próbujemy ułożyć sobie wspólne życie. Muszę zdradzić, że Iva coraz częściej i lepiej gotuje. To ważne dla mnie, bo brakowało mi chorwackiej kuchni. Na waszą nie narzekam, ale nie wszystkie potrawy mi odpowiadają. Zresztą niektóre z nich, jak choćby sosy mięsne do makaronu, są podobne do tych z chorwackiej kuchni.
- Co polecałbyś z waszej kuchni?
- Dużo dań - sarmę, japrak albo burek.
- Na co stać Pogoń w tym sezonie?
- Przede wszystkim chcemy poprawić pozycję z ubiegłego sezonu (7. miejsce, red). Jeśli nie ma progresu, to trudno uznać sezon za dobry.