Faworytem starcia w Częstochowie był oczywiście mistrz Polski, ale niektórzy eksperci przewidywali, że na stadionie Rakowa może dojść do niespodzianki. I tak też się stało. Legioniści zagrali kolejny słaby mecz w tym roku i nie mieli zbyt wielu argumentów w ćwierćfinale Pucharu Polski. A podopieczni Marka Papszuna niezwykli są marnować słabości rywali.
Pierwszy cios zadał Piotr Malinowski. Po jego strzale w dwudziestej drugiej minucie gospodarze objęli prowadzenie. Piłkarzowi Rakowa pomogło szczęście, bo piłka po jego uderzeniu odbiła się najpierw od słupka, a następnie od pechowo interweniującego Radosława Majeckiego i wpadła do siatki. Zespół prowadzony przez Ricardo Sa Pinto zdołał co prawda doprowadzić do wyrównania i dogrywki, ale w dodatkowym czasie to Raków zadało decydujący cios.
Gra gospodarzy musiała się podobać. Częstochowianie nie przestraszyli się faworyzowanego rywala i na tle mistrza Polski wypadli naprawdę dobrze. W dodatku pokazali prawdziwy hart ducha. Kibice Rakowa mogą być dumni przede wszystkim z Malinowskiego, który kończył mecz z bolesną kontuzją. Po zderzeniu z kolegą z zespołu mocno rozciął skórę na głowie, ale mimo urazu na boisku przebywał aż do sto szesnastej minuty. Po meczu w Internecie pojawiło się zdjęcie rozcięcia na głowie Malinowskiego. Wygląda ono naprawdę strasznie.